Witajcie!
To już (niestety :<) drugi i ostatni post z kosmetycznymi zdobyczami z Holandii. Tym razem na tapecie LUSH - moja kosmetyczna mekka. W Holandii przebywałam w okresie walentynek dlatego część z moich zakupów pochodzi z limitowanej kolekcji walentynkowej, co przyprawia mnie conajmniej o palpitację serca na myśl o tym, że miałabym te wspaniałości zużyć. Mam nadzieję, że wrócą do oferty za rok, jeżeli tak, to bardziej niż pewne, że znajdą się w moim posiadaniu :).
Zacznijmy od limitowanych bomb do kąpieli - kolorowych kwiatów "Floating Flower", które po włożeniu do wody rozpuszczają się, uwalniając wielokolorową pianę. Pachną przecudnie jaśminem, takim prawdziwym, zerwanym prosto z krzaka w gorące letnie popołudnie, a nie rodem z odświeżacza do toalet.
Następna - Rose Jam - zawiera w sobie olej kokosowy, masło shea, olejek różany i geranium. Pachnie przecudownie i nie mogę się doczekać, kiedy w końcu będę mogła ją użyć.
Sakura - bomba o zapachu dość trudnym do zidentyfikowania, baaaardzo jednak przyjemnym. Pomimo swojego kosmicznego wyglądu miała być zainspirowana kwiatem japońskiej wiśni i celebracją wiosny. Zawiera w sobie absolut mimozy, kwiatu pomarańczy, jaśminu, olejek cytrynowy i ekstakt z gardenii.
Comforter to chyba jedna z najbardziej lubianych bomb do kąpieli - nie ma się co dziwić, pachnie chyba najpiękniej ze wszystkich a dodatkowo jest dość spora. Barwii wodę na różowo/fioletowo. Pachnie owocowo, czuć tu czarną porzeczkę.
Movis to mydło inne niż wszystkie - przypomina kromkę pełnoziarnistego chleba i rzeczywiście po części nią jest, pełnoziarniste pieczywo jest na drugim miejscu w składzie. Mydełko pięknie pachnie i ma bardzo ciekawą konsystencję, lekko gąbczastą. Kosmetyk przeznaczony jest do mycia twarzy i zawiera w sobie glicerynę, olej kokosowy, cukier, olej słonecznikowy, olej z kiełków pszenicy, otręby pszenne, masło kakaowe, kiełki pszenicy, olej z chmielu, labdanum i olejek sandałowy. Twarz po umyciu jest bardzo przyjemna w dotyku i odżywiona.
Kolejnym produktem do twarzy jest pasta do mycia twarzy Dark Angels. Swój kolor zawdzięcza węglowi, który razem z czarnym cukrem peelinguje i oczyszcza skórę. Do tego glinka marokańska, olejek z avocado, olejek sandałowy i z drzewa różanego. Ciekawa jestem jak ta mieszanka się sprawdzi.
Po ten produkt wróciłam do sklepu, po wcześniejszej rezygnacji. Mowa o perfumach Lust, zapachu, o którym już dzis pisałam przy okazji Floating Flower. Jak dla mnie - zapach szczęścia, dzieciństwa, beztroski, promieni zachodzącego słońca tańczących pośród liści drzew. Nie mogłam ich zostawić.
Na zdjęciu znajdują się również dwie próbki. Dziewczyna, która pomagała mi w zakupach, zauważyła, że zapach jaśminu bardzo przypadł mi do gustu i zrobiła mi próbkę żelu pod prysznic Flying Fox. Kolejna próbka to maska do twarzy Catastrophe Cosmetics z jagodami oraz kalaminą, która już po pierwszym użyciu podbiła moje serce.
Bardzo, ale to bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie wyżej wspomniana Dziewczyna, która przy wyjściu ze sklepu zaskoczyła mnie małym pakunkiem, mówiąc, że każdy z pracowników może obdarować kogoś jakimś prezentem - wręczyła mi szampon Godiva, również o zapachu jaśminu. To był niesamowicie miły gest, który sprawił, że uśmiech nie schodził mi z twarzy przez cały dzień.
Znacie kosmetyki Lusha? Co lubicie najbardziej? :)
Pozdrawiam, trzymajcie się ciepło,
Kasia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twój komentarz :).
Bardzo proszę o niedodawanie linków służących autopromocji w komentarzach, każdy tego typu wpis będzie usuwany.