środa, 20 maja 2015

Paznokcie w kolorze letniego nieba - Wibo, Hello Summer, nr.9

Witajcie!








   Przy ostatniej wizycie w Rossmannie w łapki wpadł mi przepiękny lakier do paznokci z nowej, letniej kolekcji Wibo 'Hello Summer". Niesamowity błękit o numerze 9 swoim kolorem, do złudzenia przypominającym słoneczne, letnie niebo, przywołuje wspomnienie wakacyjnej beztroski - morze, plaża, kolorowe zachody słońca...Za każdym razem kiedy na niego patrzę, mam ochotę rezerwować bilet na samolot i lecieć tam, gdzie temperatura nie spada poniżej 25 stopni. W nocy :).

Zaskoczyła mnie jego trwałość, z małymi odpryskami przetrwał aż tydzień, a to u mnie rzadkość. Pojemność 8,5 ml, cena 5,90, pędzelek standardowy. W całej kolekcji dostępnych jest 10 odcieni, które muszę przyznać, baardzo mi się podobają i wątpię, by skończyło się na tym jednym :). Co o nim sądzicie? :)





















Pozdrawiam, trzymajcie się ciepło,
Kasia.

czwartek, 14 maja 2015

Nowy must have w stylizacji moich włosów.

Witajcie!


   Zacznijmy może od pewnego wyjaśnienia, a mianowicie od tego, co w moim przypadku oznacza słowo 'stylizacja'. Na codzień nie korzystam ani z prostownicy, ani z lokówki, moim jedynym grzechem urodowym w tym temacie jest suszenie włosów suszarką, 'wyciągając' je na szczotce. Do tej pory używałam klasycznej, okrągłej szczotki, jednak po pozytywnych doświadczeniach z Tangle Teezerami postanowiłam wypróbować nowego członka ich rodziny - szczotkę Blow Styling.








   Od klasycznych szczotek Tangle Teezer różni się przede wszystkim kształtem oraz tym, że posiada wygodną rączkę (w końcu!). Odróżnia ją również kształt i rozkład ząbków - w normalnym Tangle Teezerze ząbki są jednakowej grubości na całej swojej długości, ząbki Blow Styling są szerokie u nasady i zwężają się ku górze, są również znacznie sztywniejsze i twardsze. 











   Według producenta szczotka przeznaczona jest typowo do suszenia krótkich i średnich włosów, jednak z moimi ok 70 centymetrowymi, puszącymi się i z natury kręconymi daje sobie świetnie radę. 

Shaun P., twórca szczotek, zapewnia nas również o zastosowaniu przełomowej technologii w materiale, z którego wykonane są ząbki, dzięki której w magiczny sposób pochłaniają one wilgoć z powierzchni włosa i sprawiają, że ich wstępne suszenie staje się zbędne. 

Unikalny sposób rozmieszczenia ząbków ma zapewnić nam suszenie bez ciągnięcia i szarpania oraz ma ułatwić czyszczenie szczotki z pozostałych w niej włosów.









   

W tą całą wspaniałą technologię pochłaniania wilgoci nie wierzyłam do momentu pierwszego suszenia. Nigdy nie wyciągam na szczotkę włosów bardzo mokrych, zawsze najpierw suszę je suszarką a wyciągać zaczynam dopiero w momencie, kiedy włosy są wilgotne. Tym razem specjalnie dla testu zrobiłam wyjątek i zaczęłam od razu suszyć włosy z użyciem szczotki. Rzeczywiście coś w tej 'technologii' jest, ponieważ włosy wysuszyłam bardzo szybko i nie były one przez to bardziej spuszone. Pomimo tego pozostanę przy swojej dawnej metodzie, głównie dlatego, że ciężko mi przy takiej długości włosów manewrować tą szczotką przy głowie i wolę najpierw wysuszyć tę okolicę a dopiero później przejść do 'stylizacji' na długości. 

Bardzo ładnie wygładza i dyscyplinuje włosy, obawiałam się, że przez różnicę w kształcie nie poradzi sobie aż tak dobrze z końcami, jak okrągła szczotka, jednak moje obawy zostały skutecznie rozwiane.

Plusem jest też łatwość, z jaką możemy ją wyczyścić. Jeżeli używacie klasycznych Tangle Teezerów to być może problem łapania przez nie wszelkich możliwych włosków i paprochów nie jest wam obcy. W tym wypadku tego nie doświadczyłam, trzy przerwy między rzędami ząbków skutecznie rozwiązują kłopot. Bardzo pozytywne wrażenie sprawia również jakość plastiku oraz solidność z jaką została wykonana - bardzo pewnie trzyma się w dłoni i nie ślizga się w niej podczas suszenia. 

Jedyne z czym szczotka średnio sobie radzi to rozczesywanie włosów - o ile z wcześniej rozczesanymi radzi sobie świetnie i rzeczywiście 'sunie' po nich bez żadnego szarpania w trakcie suszenia, tak rozczesując nią włosy możemy doświadczyć nieprzyjemnego ciągnięcia. W tej kwestii niestety nie sprawdza się aż tak dobrze, jak jej młodsze siostry. 


Szczotką jestem oczarowana i szczerze wątpię, żebym miała wrócić do jej okrągłej, czasem-jednak-szarpiącej poprzedniczki. Jeżeli również suszycie włosy w ten sposób - serdecznie ją Wam polecam, u mnie sprawdza się genialnie :). 



Kasia.

niedziela, 10 maja 2015

Mój wiosenny niezbędnik, czyli 8 rzeczy, bez których nie wyobrażam sobie wiosny.

Witajcie!


   Kiedy za oknami robi się coraz bardziej wiosennie i słupki w tremometrach skaczą do góry są takie rzeczy, które 'mimochodem' i całkiem naturalnie wkradają się do naszej codziennej rutyny, inne z kolei równie naturalnie wypadają z obiegu. Ciemne lakiery do paznokci, ciężkie skórzane buty, grube swetry i szaliki odeszły już do 'lamusa', ich miejsce zajęły jasne kolory i cienkie, lekkie tkaniny. Zapraszam na mój wiosenny niezbędnik.















   Słowo koszula w moim słowniku mogłoby równie dobrze funkcjonować jako synonim słowa wiosna. To właśnie po koszule sięgam najchętniej, kiedy jest już za ciepło na płaszcze. To, z czym najbardziej lubię je łączyć to zwykłe jeansy oraz trampki lub sneakersy. Sportowo i wygodnie, a jednocześnie elegancko.

  Okulary przeciwsłoneczne to 'oczywista oczywistość' w słoneczny dzień. Warto jednak zadbać o swoje oczy i wybierać okulary z wysokim, profesjonalnym filtrem i polaryzacją, zamiast tych z sieciówki.

  Z zegarkiem nie rozstaję się przez cały rok, bez niego czuję się jak bez ręki, jednak wiosną z czarnego przerzucam się na jaśniejszy. Ten akurat dostałam w prezencie gwiazdkowym i jestem w nim po prostu za-ko-cha-na. 

  Ciężkie, orientalne i pudrowe perfumy zamieniam wiosną na te bardziej świeże i 'zielone'. Uwielbiam Ogródek Nilowy Hermesa, Mon Jasmin Noir L'Eau Excuise od Bvlgari, Clinique Calyx, Diptyque L'Ombre Dans L'Eau czy np. L'Eau de Chloe

  Jasne lakiery do paznokci, w szczególności pastele i rozbielone mięty czy błękity to coś, co gości na moich paznokciach już od dłuższego czasu. Na zdjęciu przepiękny rozbielony błękit od Bourjois, Ciel mon vernis

  Znacznie przyjemniejsze od noszenia matowych pomadek stało się ostatnio noszenie tych bardziej nawilżających, z lekkim połyskiem, w odcieniach jasnego różu. Błyszczyk ze zdjęcia, YSL Gloss Volupte w odcieniu 19, to przepiękny naturalny róż ze złotymi drobinkami, które sprawiają, że usta wyglądają na pełniejsze. Jego ogromnym plusem jest również fakt, że kompletnie się nie klei. 






   Kolejny element wiosennej garderoby to białe Conversy. Te ze zdjęcia niestety już dawno przestały być białe, ale Conversom wybaczę wszystko. Są niesamowicie uniwersalne, pasują praktycznie do wszystkiego, 'podkręcają' każdą stylizację i są jednymi z najwygodniejszych butów, jakie miałam. 






   Jesienią i zimą uwielbiam czarne rozgrzewające herbaty o intensywnych orientalnych lub świątecznych aromatach, wiosną i latem najczęściej sięgam po lżejsze zielone mieszanki. Zielona herbata z miłorzębem o smaku porzeczki od Clippera to zdecydowanie mój numer 1 i polecam ją każdemu z całego serca. Jej smak jest bardzo wyjątkowy i nie sposób porównać go do czegokolwiek, osobom, które nie są fanami porzeczki mogę zdecydowanie powiedzieć, że jej tam nie wyczuwam :). 


Koniecznie dajcie znać jakie są Wasze wiosenne niezbędniki,
trzymajcie się ciepło, Kasia.





piątek, 8 maja 2015

To był kwiecień - Instamix.

Witajcie!

   Kwiecień to mój ulubiony miesiąc - wszystko zaczyna kwitnąć i budzić się do życia, słońce częściej wyświeca zza chmur i to właśnie w kwietniu są moje urodziny :) Urodziłam się 22 lata temu, 12 kwietnia w lany poniedziałek ( na kolejny niestety poczekam do 2066 roku :< ). Dziś zapraszam na mix zdjęć z urodzinową pizzą i ślicznymi kwiatami od mamy, wspomnieniami z zeszłorocznego wesela, wielkanocnymi wypiekami, ze stokrotkami oraz milusińskim kocim towarzyszem wypadu na ryby. 



___________________________________







Jak Wam minął kwiecień?

Pozdrawiam, trzymajcie się ciepło,
Kasia.



środa, 6 maja 2015

8 x NIE, czyli produkty, które się u mnie nie sprawdziły.

Witajcie!


   Dziś zapraszam na mniej pozytywny post z niesprawdzającymi się produktami w roli głównej. Od razu zaznaczam, że to, co nie sprawdza się u mnie, nie musi tak samo zadziałać u Ciebie, jest to wyłącznie moja subiektywna ocena :). 













Korektor Maybelline Instant Anti-Age Effect nie spodobał mi się głównie ze względu na swoją mocno 'śliską', silikonową konsystencję. Nie dał mi poziomu krycia, na którym mi zależy i nieestetycznie zbierał się w załamaniach po kilku godzinach. 

Korektor Astor Perfect Stay 24 był dla mnie zbyt żółty i podobnie jak poprzednik nie krył wystarczająco cieni pod oczami. Wręcz przeciwnie, nie wiem jakim cudem uwydatniał opuchnięcia i sprawiał, że oko wyglądało na niewypoczęte, a przecież nie na tym nam zależy.

Podkład L'Oreal True Match okazał się nietrafionym wyborem dla cery tłustej/mieszanej - szybko zaczynał się świecić i w dziwny sposób znikać z twarzy. Dodatkowo miał okropną tendencję wchodzenia w pory, przez co mój nos wyglądał jak biedronka w negatywie. 








Nie sprawdziły się u mnie również dwa pudry przeznaczone typowo do mojej cery - Rimmel, Stay Matte oraz Estee Lauder Double Wear Powder - oba wyglądają ciężko na twarzy, są bardzo widoczne a dodatkowo nie spełniają swojej podstawowej funkcji i wręcz nasilają problem -  twarz czasami zaczyna mi się świecić zanim skończę robić makijaż. 








W zeszłym roku był to jeden z produktów, który gościł w mojej kosmetyczce na codzień, w tym roku mam o nim zupełnie inne zdanie. Bronzer Glam Bronze L'Oreal tworzy na mojej twarzy dziwne plamy, odcień 101 Blonde Harmony strasznie się odcina i ciężko mi go rozetrzeć.









   Bumble&Bumble Sunday Shampoo to w mojej opinii jeden z najbardziej przereklamowanych produktów. Używałam o wiele lepszych i tańszych szamponów typowo oczyszczających, chociażby Toni&Guy, po którym moje włosy zostawały świeże na dłużej. Bumble&Bumble daje u mnie efekt odwrotny do zamierzonego, ponieważ włosy już na drugi dzień są bardzo nieświeże, co nie zdarza mi się przy innych, nawet tych 'zwykłych' szamponach. 

   Cieszę się, że kupiłam tylko miniaturę kremu do rąk Tołpa Czerwony Ryż, ponieważ jego działanie nijak ma się do obietnic z opakowania. Krem-maska miał być z założenia bardzo regenerujący i odżywczy, tymczasem wchłania się w całości, jakbyśmy w ogóle nic nie nałożyły a dłonie dalej dopominają się o nawilżenie. Dodatkowo pachnie zbyt intensywnie, co po jakimś czasie staje się męczące. 


Dajcie znać, czy używałyście któregoś z tych kosmetyków :).
Pozdrawiam, trzymajcie się ciepło,
Kasia.

poniedziałek, 4 maja 2015

Ulubieńcy kwietnia 2015.

Witajcie!









__________________________________________





  

    Jeżeli jesteście ze mną już od jakiegoś czasu to pewnie wiecie, że moja problematyczna cera skutecznie utrudnia mi dobór pudrów i podkładów. Kiedy znalazłam w końcu 'ten jedyny' puder, okazało się, że niestety zostaje wycofywany ze sprzedaży. Nie pozostało mi nic innego jak dalsze poszukiwania i godziny szperania na wizażu, tak więc po wytypowaniu kilku możliwości zaczęłam testowanie. Moje pierwsze podejście prawdopodobnie okazało się ostatnim - puder tak mi się spodobał, że wylądował w ulubieńcach. Inglot 3S, Sport, Stage, Studio to puder matujący. Wybrałam żółtawy odcień, który miał za zadanie niwelować zaczerwienienia, jednak efekt jaki daje na twarzy jest praktycznie transparentny, więc jakiegoś szczególnego niwelowania nie zauważyłam. To, za co kocham ten puder to fakt, że potrafi on utrzymać moją cerę w ryzach przez kilka ładnych godzin przy jednoczesnym naturalnym wyglądzie, bez maski ani 'ciastka' na twarzy, na czym mi naprawdę zależało. Jego jedyny minus to fakt, że czasem zdarza mu się lekko podsuszyć mi skórę, ale jestem skłonna mu to wybaczyć :). 







   W ostatnim okresie w drogeriach pojawiło się sporo ciekawych nowości. Jedną z nich były róże Maxa Factora, Creme Puff Blush. Odcień Alluring Rose, który udało mi się kupić w Holandii i który praktycznie przez większość miesiąca był elementem codziennego makijażu, uznałam początkowo za zbyt ciepły i nie nadający się dla chłodnej blondynki. O dziwo całkiem ładnie stopił się z resztą makijażu i bardzo spodobało mi się, jak wyglądał na policzkach. 








   Przy okazji zakupów w Sephorze dostałam próbkę maskary Le Volume de Chanel. Od początku bardzo spodobała mi się jej 'najeżona' szczoteczka, jednak efekt, jaki tusz dał na moich rzęsach nie był powalający (czego spodziewałam się po maskarze przekraczającej magiczny próg 100zł). Próbka odleżała swoje w szufladzie i niedawno postanowiłam do niej wrócić. Tym razem rezultat o wiele bardziej mnie zadowolił, na tyle, że nie rozstawałam się z nią przez cały kwiecień. Na razie nie sądzę jednak, bym miała sięgnąć po pełnowymiarowe opakowanie, głównie ze względu na cenę, ale być może kiedyś, kiedy najdzie mnie ochota na odrobinę szaleństwa - czemu nie? :).








   Nie bardzo wiem z czego to wynika, jednak moje cienie pod oczami stały się ostatnio intensywniejsze. Potrzebowałam czegoś, co zneutralizuje ich niebiesko-fioletowy odcień, szczególnie w wewnętrznych kącikach i tu z pomocą przyszedł mi korektor Bobbi Brown w odcieniu Light Peach. Jest dość ciężki i tłustawy w konsystencji, więc wystarczy dosłownie odrobina, żeby ładnie przykryć cienie. 




Dajcie znać co Wam przypadło do gustu w minionym miesiącu :).

Pozdrawiam, trzymajcie się ciepło,
Kasia.

piątek, 1 maja 2015

Haul -49% w Rossmannie.

Witajcie!


   Obecne promocje w Rossmannie wypadły w możliwie najlepszym dla mnie momencie - wiele produktów, których używam na codzień akurat znalazło się na wykończeniu a -49% to oczywiście świetna okazja, żeby zapasy uzupełnić. W związku z tym, że to, co interesowało mnie najbardziej jest już w moim posiadaniu zapraszam na haul rossmannowy.







_____________________________________________________








   Wybrałam się po jeden podkład, L'Oreal Infallible Matte a wróciłam z innym, Bourjois, 1,2,3, Perfect. Niestety, najjaśniejszy odcień Infallible Matte został wyprzedany i za poleceniem konsultantki skusiłam się na Bourjois. Podkład L'Oreal dorwałam później :). Oba zapowiadają się naprawdę ciekawie, co jest rzadkością jeżeli chodzi o drogeryjne podkłady do cer tłustych/mieszanych.

   Wybrałam dwa korektory, jeden rozświetlający, L'Oreal Lumi Magique, który chodził za mną już od bardzo dawna, drugi Astor, Perfect Stay. L'Oreal całkiem mi się spodobał, w przeciwieństwie do Astora, który słabo kryje i w dziwny sposób uwydatnia mankamenty okolicy pod oczami, skóra wygląda na niewypoczętą i zapuchniętą, chociaż niekoniecznie taka jest. 








   Po bardzo pozytywnej przygodzie z różem Max Factor, Creme Puff Blush zdecydowałam się na dwa nowe odcienie: Lavish Mauve (bardziej różowy) oraz Nude Mauve (bardziej neutralny). Oba są bardzo podobne, w związku z tym Lavish Mauve powędruje do mamy :).








   Na aktualnej promocji na kosmetyki do oczu skusiłam się na dwa tusze do rzęs - znany już Volume Million Lashes, So Couture z L'Oreal oraz nowość od Maybelline, Lash Sensational. Dziś po raz pierwszy wypróbowałam Lash Sensetional i muszę przyznać, że jak na świeży tusz efekt jest naprawdę świetny :).

   Ku końcowi zbliża się również moja ulubiona wykręcana kredka do oczu, L'Oreal GelMatic oraz koloryzujący żel do brwii Brow Artist Plumper, również z L'Oreal, więc w koszyku wylądowały nowe egzemplarze. 



Dajcie znać co Wam udało się upolować na promocjach :).

Pozdrawiam, trzymajcie się ciepło,
Kasia.