Witajcie!
Luty minął w zastraszającym tempie, nim się obejrzałam zaczął się marzec i proszę...dziś już 9-ego :) Mam nadzieję, że wczorajszy dzień był dla Was wyjątkowy, życzę Wam abyście zawsze czuły się piękne, docenione, wartościowe i kochane! :)
W związku z tym, że blog na nowo ruszył na początku lutego w dzisiejszym poście przemycę też kilka rzeczy ze stycznia. Zapraszam więc na ulubieńców stycznia i lutego! :)
Pielęgnacja w dwóch minionych miesiącach została zdominowana przez LUSH'a. Po wizycie w ich holenderskim sklepie i wypróbowaniu paru kosmetyków mogę śmiało stwierdzić, że jest to jedna z moich ulubionych marek kosmetycznych. Bardzo, ale to bardzo ubolewam nad faktem, że nie ma ich stacjonarnie w Polsce, warto polować na ich kosmetyki na allegro lub złożyć zamówienie na angielskiej stronie. To, co polubiłam najbardziej to zdecydowanie maska do włosów blond Marilyn oraz szampon w kostce Lullaby. Oprócz nich to maska do twarzy Mask Of Magnaminty oraz cukrowy scrub do ust Bubblegum (o wszystkich tych produktach możecie przeczytać TU).
Rodzynkiem w pielęgnacyjnej gromadce ulubieńców jest migdałowy olejek pod prysznic L'Occitane, który pomimo zaszczytnego miejsca raczej nie zagości ponownie w mojej łazience. Bardzo ładnie pachnie i skutecznie zapobiega wysuszaniu skóry jednak jego cena raczej wyklucza ponowny zakup (ok 80 zł/250ml).
Przechodzimy do makijażu. W ostatnich miesiącach na moich powiekach gościł bardzo zgrany duet - Suspect, cień z palety Naked 2, Urban Decay oraz cień do...brwii marki Golden Rose w odcieniu 102, który przełożyłam do opakowania po cieniu Sephory. Suspect daje bardzo ładny naturalny blask na powiece, natomiast cień z GR świetnie sprawdza się w załamaniu.
Do podkreślania górnej linii rzęs oraz górnej linii wodnej służy mi wodoodporna kredka L'Oreal Gelmatic. Jej formuła jest dość dziwna/wyjątkowa,w ciągu dnia jest bardzo trwała, nie rozmazuje się a na górnej linii wodnej trzyma się ładnych kilka godzin, natomiast jej wodoodpornośćznika, kiedy zaczynam zmywać makijaż, co dla mnie jest bardzo na plus ze wględu na brak konieczności używania płynów dwufazowych czy olejków. Na rzęsach nosiłam (i nadal noszę) głównie tusz Miss Sporty Studio Lash, nie jest bez wad, dość szybko zaczyna się kruszyć, jednak za taką cenę nie wymagam cudów :). Na policzkach gościł róż NARS Douceur. Nigdy nie byłam 'blush kinda gal', dlatego taka dość neutralna, zgaszona propozycja to dla mnie strzał w dziesiątkę.
W kwestii ust wygrywa matowa pomadka od Bourjois w odcieniu Don't Pink Of It!. Dość neutralny, nienachalny róż w sam raz na codzień :). Przez ostatnie dwa lata stopniowo przekonuję się, jak ogromną różnicę w makijażu robią odpowiednie narzędzia. Pędzel Sigma F25 Tapered Face postawił kropkę nad 'i' i ostatecznie utwierdził mnie w tym przekonaniu. Bronzer nabrany na sam czubeczek tego 'jajeczka' i roztarty resztą włosia daje naprawdę niesamowity efekt.
Ostatnim, niekosmetycznym ulubieńcem są akwarele. Nie jestem w tej dziedzinie żadnym specjalistą, dopiero się uczę, jednak sprawia mi to tak dużą frajdę, że postanowiłam o tym wspomnieć. :)
Dajcie znać co podbiło Wasze serca w ubiegłym miesiącu,
Pozdrawiam, trzymajcie się ciepło,
Kasia.
poniedziałek, 9 marca 2015
Ulubieńcy stycznia i lutego 2015.
Etykiety:
Bourjois,
Golden Rose,
L'Occitane,
L'Oreal,
LUSH,
Miss Sporty,
NARS,
Sigma,
ulubiency,
Urban Decay
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twój komentarz :).
Bardzo proszę o niedodawanie linków służących autopromocji w komentarzach, każdy tego typu wpis będzie usuwany.