Nie wiem, czy tylko ja tak mam, czy to powszechnie przyjęta
złośliwość losu, ale jak już coś z kosmetyków się kończy – kończy się wszystko
na raz. Podkład, puder, krem pod oczy i tak dalej, i tak dalej. W związku z
tym, że dużo najpotrzebniejszych rzeczy w dwóch ostatnich miesiącach zaświeciło
pustym denkiem, zapraszam na haul kosmetyczny stycznia i lutego : ).
Dwie najważniejsze rzeczy, które skończyły się praktycznie w
tym samym czasie – krem pod oczy oraz podkład. Korzystając z oferty VIP w
Sephorze -20% udałam się na uzupełnianie braków z mniejszymi wyrzutami
sumienia. Oba produkty zdążyły już zagościć na blogu po jego reanimacji – krem pod
oczy Clinique, All about eyes rich to mój absolutny ulubieniec, podobnie jak
podkład – Estee Lauder, Double wear light.
Skończył się mój poprzedni tusz do rzęs Oriflame, Wonder Lash, którego niestety nie
zdążyłam zamówić na allegro (nie znam żadnej konsultantki) więc postanowiłam
wypróbować coś taniego i polecanego – tusz Miss Sporty, Studio Lash sprawdza
się naprawdę nieźle. Nigdy przedtem nie spodziewałam się, że uda mi się
wykończyć jakąś kredkę do oczu – a jednak! Nowością jest wodoodporna kredka L’Oreal,
Super Liner Gelmatic, którą używam głównie na górną linię wodną oraz na linię
rzęs.
W ulubieńcach kosmetycznych wspominałam o pudrze Dior,
Diorskin, który niestety zostaje wycofywany ze sprzedaży – do tej pory nie mogę
się z tym pogodzić, dlatego kupiłam dwa zapasowe opakowania (mam nadzieję, że
znajdę godnego następcę zanim je wykończę :<).
Teraz czas na prezenty i zachcianki. Nars Douceur miał być
prezentem na Święta, niestety zamówiony na dwa tygodnie przed Bożym Narodzeniem
przyszedł dopiero w połowie stycznia. Całe szczęście, że w końcu jest i od
momentu kiedy się tylko pojawił wiedziałam, że się pokochamy. I stało się,
przepadłam.
Razem z różem Nars zamówiłam również cień do powiek Milani
(Bella Eyes, Gel Powder Eyeshadow) w kolorze Bella Bronze, który przyszedł,
uwaga, dopiero na początku lutego. Ma przepiękny czerwonawy odcień brązu,
wspaniale się blenduje i przepięknie wygląda na oku przez cały dzień. Długo
czekałam na jaśniejsze i bardziej neutralne odcienie Rouge Edition Velvet od Bourjois
i w końcu się pojawiły. Nadal nie są aż tak jasne i neutralne jak bym chciała,
postanowiłam jednak wypróbować najjaśniejszy z kolekcji, nr 10 – Don’t pink of
it! Bardzo często gościł na moich ustach w lutym i zasłużył na miejsce w
ulubieńcach :).
Perfumy Chloe Signature to moje perfumy wszechczasów.
Uwielbiam kiedy marka wypuszcza torebkowe miniatury (20ml) bo mogę mieć je
zawsze przy sobie a do tego wychodzą całkiem korzystnie finansowo (20 ml – 119 zł
/ 30 ml – 239 zł). Posiadam już wersję różaną i podstawową, która jest na
wykończeniu, dlatego korzystając ze zniżki w Sephorze postanowiłam uzupełnić
jej zapas i powiększyć kolekcję o zieloną, bardziej świeżą wersję. Wszystkie
trzy uwielbiam :).
Jeden jest prezentem od chłopaka, drugi ode mnie dla siebie
z okazji zdanej sesji :). Mowa o przecudownych pędzlach do twarzy Sigma w
wersji Copper – F25 Tapered Face, F35 Tapered Highlighter. Mniejszego używam
głównie do nakładania pudru w okolicach oczu, większego do nakładania bronzera.
Oba pędzle są niesamowicie miękkie i przyjemne w dotyku, mogłabym siedzieć i ‘miziać’
się nimi godzinami…Pobiły nawet Zoevę :).
To już wszystkie nowości, dajcie znać czy miałyście z którąś
z nich do czynienia :). Może u Was pojawiła się jakaś ciekawa nowość? :)
Pozdrawiam cieplutko,
Kasia.
cień do powiek Milani wygląda przepięknie, jestem strasznie ciekawa ich kosmetyków, zwłaszcza cieni i róży :) póki co oglądam na amerykańskim yt
OdpowiedzUsuńSame perełki, pędzle Sigma są piękne!! pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuń