Zacznijmy może od pewnego wyjaśnienia, a mianowicie od tego, co w moim przypadku oznacza słowo 'stylizacja'. Na codzień nie korzystam ani z prostownicy, ani z lokówki, moim jedynym grzechem urodowym w tym temacie jest suszenie włosów suszarką, 'wyciągając' je na szczotce. Do tej pory używałam klasycznej, okrągłej szczotki, jednak po pozytywnych doświadczeniach z Tangle Teezerami postanowiłam wypróbować nowego członka ich rodziny - szczotkę Blow Styling.
Od klasycznych szczotek Tangle Teezer różni się przede wszystkim kształtem oraz tym, że posiada wygodną rączkę (w końcu!). Odróżnia ją również kształt i rozkład ząbków - w normalnym Tangle Teezerze ząbki są jednakowej grubości na całej swojej długości, ząbki Blow Styling są szerokie u nasady i zwężają się ku górze, są również znacznie sztywniejsze i twardsze.
Shaun P., twórca szczotek, zapewnia nas również o zastosowaniu przełomowej technologii w materiale, z którego wykonane są ząbki, dzięki której w magiczny sposób pochłaniają one wilgoć z powierzchni włosa i sprawiają, że ich wstępne suszenie staje się zbędne.
Unikalny sposób rozmieszczenia ząbków ma zapewnić nam suszenie bez ciągnięcia i szarpania oraz ma ułatwić czyszczenie szczotki z pozostałych w niej włosów.
W tą całą wspaniałą technologię pochłaniania wilgoci nie wierzyłam do momentu pierwszego suszenia. Nigdy nie wyciągam na szczotkę włosów bardzo mokrych, zawsze najpierw suszę je suszarką a wyciągać zaczynam dopiero w momencie, kiedy włosy są wilgotne. Tym razem specjalnie dla testu zrobiłam wyjątek i zaczęłam od razu suszyć włosy z użyciem szczotki. Rzeczywiście coś w tej 'technologii' jest, ponieważ włosy wysuszyłam bardzo szybko i nie były one przez to bardziej spuszone. Pomimo tego pozostanę przy swojej dawnej metodzie, głównie dlatego, że ciężko mi przy takiej długości włosów manewrować tą szczotką przy głowie i wolę najpierw wysuszyć tę okolicę a dopiero później przejść do 'stylizacji' na długości.
Bardzo ładnie wygładza i dyscyplinuje włosy, obawiałam się, że przez różnicę w kształcie nie poradzi sobie aż tak dobrze z końcami, jak okrągła szczotka, jednak moje obawy zostały skutecznie rozwiane.
Plusem jest też łatwość, z jaką możemy ją wyczyścić. Jeżeli używacie klasycznych Tangle Teezerów to być może problem łapania przez nie wszelkich możliwych włosków i paprochów nie jest wam obcy. W tym wypadku tego nie doświadczyłam, trzy przerwy między rzędami ząbków skutecznie rozwiązują kłopot. Bardzo pozytywne wrażenie sprawia również jakość plastiku oraz solidność z jaką została wykonana - bardzo pewnie trzyma się w dłoni i nie ślizga się w niej podczas suszenia.
Jedyne z czym szczotka średnio sobie radzi to rozczesywanie włosów - o ile z wcześniej rozczesanymi radzi sobie świetnie i rzeczywiście 'sunie' po nich bez żadnego szarpania w trakcie suszenia, tak rozczesując nią włosy możemy doświadczyć nieprzyjemnego ciągnięcia. W tej kwestii niestety nie sprawdza się aż tak dobrze, jak jej młodsze siostry.
Szczotką jestem oczarowana i szczerze wątpię, żebym miała wrócić do jej okrągłej, czasem-jednak-szarpiącej poprzedniczki. Jeżeli również suszycie włosy w ten sposób - serdecznie ją Wam polecam, u mnie sprawdza się genialnie :).
Kasia.
Pierwszy raz widzę tą wersję szczotki TT. Mam klasyczną i nie wyobrażam sobie wrócić do zwykłego grzebienia ;)
OdpowiedzUsuńA już chciałam biec i kupić, ale z myślą o 'normalnym' rozczesywaniu.. a tu klops :)
OdpowiedzUsuńNo niestety, z tym to akurat tak średnio :<
UsuńPodoba mi się ten złoty TT :)
OdpowiedzUsuńKocham TT, odkąd je poznałam, życie moich włosów uległo poprawie :) Ostatnio w Hebe widziałam małe, kompaktowe TT w limitowanych edycjach z przeróżnymi grafikami. Przesłodkie, chyba się skuszę - będzie do torebki :)
OdpowiedzUsuń