Witajcie!
Listopad już za nami więc najwyższy czas przedstawić Wam
moich skromnych ulubieńców miesiąca. Listopad był w tym roku wyjątkowo łaskawy,
udało mi się przetrwać go bez popękanych ust i zaczerwienionych dłoni, co
bardzo mnie cieszy. Ze względu na tę łagodność moja pielęgnacja zbytnio nie
uległa zmianie, stąd ta dzisiejsza ‘skromność’. Jeżeli jesteście ciekawe, czego
najprzyjemniej używało mi się w tym miesiącu – zapraszam :).
____________________________
Odrobina pielęgnacji:
Żel do mycia twarzy ziołowy, do cery tłustej i trądzikowej,
Fitomed.
Nie wysusza, jest bardzo łagodny a do tego świetnie zmywa
makijaż. Kosztuje grosze więc na pewno warto wypróbować :).
Odżywka do włosów rozjaśnianych i blond, rumiankowa, Farmona.
Ma bardzo ciekawy skład, nie zawiera silikonów, parabenów,
alkoholu, pochodnych formaldehydu, zawiera za to masło shea, kwas mlekowy,
alkohol cetylowy, ekstrakt z rumianku, glicerynę, inulinę, mikronizowane białka
pszeniczne i skrobię pszeniczną, ceramid, białka mleka. Pachnie jak
najprawdziwszy rumianek, konsystencję ma bardzo lekką, jak mleczko, jednak
włosy są po niej bardzo miękkie i nawilżone. Pomimo zawartości protein w
składzie nie spowodowała u mnie przeproteinowania, są one idealnie zbilansowane
substancjami nawilżającymi. Można stosować ją również jako odzywkę bez
spłukiwania. Kosztuje ok. 8 zł.
_______________________________
Kolorówka:
Max Factor Masterpiece Max.
Po raz pierwszy dla osiągnięcia
wymaganego efektu nie muszę nakładać drugiej warstwy tuszu. Rzęsy wyglądają
cudownie a tusz się nie kruszy i nie rozmazuje. Jak na razie jest to mój tusz
idealny, pobił False Lash Effect na głowę.
Cień do powiek Sephora, Cashmere, nr 50.
Gościł już w moich ulubieńcach sierpnia. Jest
wielofunkcyjny, wypełniam nim brwii, jest to idealny kolor do tego celu,
nakładam w załamaniu, w zewnętrznym kaciku, na całą powiekę albo na dolną linię
rzęs.
Róż w musie Maybelline w odcieniu 04.
Cudownie ożywia twarz, skóra wygląda na wypoczętą,
rozjaśnioną, młodą. Bardzo pomógł mi w zakamuflowaniu skutków nieprzespanej
nocy i udało mu się to w 100%. Nikt nie zauważył mojego zmęczenia a nawet
dostałam komplement, że niczego po mnie nie widać. Działa : D.
_______________________________
Moim niekosmetycznym ulubieńcem miesiąca jest świeca Yankee
Candle Red Apple Wreath. Najcudowniejszy świąteczny zapach jaki kiedykolwiek
wąchałam. Pachnie jak amerykańska guma cynamonowa z dodatkiem świątecznych kandyzowanych
owoców, jak świąteczny kompot. Pachnie magicznie i polecam go każdej z Was.
Jeżeli jesteście z Białegostoku i zastanawiacie się nad kupnem polecam udać się
do Galerii Antoniuk na stoisko Wyspa Zapachów – mają tam naprawdę spory wybór wosków
i świec :).
Ten żel Fitomedu widzę na kolejnym blogu, muszę go poszukać :) Podoba mi się jeszcze ten róż z Maybelline :)
OdpowiedzUsuńSpodobał mi się ten cień :)
OdpowiedzUsuńJest naprawdę świetny, polecam udać się do Sephory i go wypróbować, piękny taupe :)
UsuńMax Factor Masterpiece to mój ulubiony tusz używam go od dawna więc również polecam, a ze świątecznych zapachów YC mi przypadł do gustu Christmas Wreath cudownie pachnie świerkiem :)
OdpowiedzUsuńciekawią mnie róże w musie, muszę w końcu wypróbować!
OdpowiedzUsuń