„Aksamitny
i bogaty krem do codziennej pielęgnacji skóry suchej i bardzo suchej,
opracowany na bazie ekologicznych wód roślinnych, organicznych olejów oraz
naturalnych ekstraktów. Intensywnie nawilża, wiąże wodę w naskórku, tworzy
długotrwałe rezerwy wilgoci, likwidując odczucie spięcia i dyskomfortu.
Drobne linie i nierówności ulegają wygładzeniu, skóra zostaje pobudzona do
regeneracji, zabezpieczona przed aktywnością wolnych rodników. Wzmocniony
płaszcz lipidowy chroni przed utratą wilgotności oraz negatywnym działaniem
czynników środowiska zewnętrznego. Skóra odzyskuje równowagę, staje się
elastyczna, gładka i miękka w dotyku, zachwyca naturalnym blaskiem
i witalnością.” Brzmi jak krem idealny… Jeżeli jesteście ciekawe, czy
naprawdę nim jest – zapraszam na recenzję :).
____________________________
_____________________
Produkt zamknięty
jest w estetycznym (ale mało higienicznym) słoiczku z ciemnego szkła, co ma na
celu ochronę składników przed utratą ich właściwości.
Konsystencja kremu
jest dość gęsta, dobrze się rozsmarowuje. Ma ziołowy, mało przyjemny, wręcz
‘szpitalny’ zapach.
Jeżeli chodzi o
samo działanie… Ma w sobie czegoś za dużo i czegoś za mało jednocześnie. Według
mnie do pielęgnacji skóry suchej i bardzo suchej krem się zupełnie nie nadaje,
ponieważ z nawilżeniem mojej, mieszanej, nie potrafi sobie wystarczająco poradzić.
Z drugiej strony jednak jest mistrzem jeżeli chodzi o pozostawianie na twarzy dziwnej,
woskowo-tłustej warstwy, która się w ogóle nie wchłania. Owszem, likwidował
spięcie skóry, jednak nie nawilżał jej dostatecznie. Czasem musiałam nałożyć
dodatkową warstwę ponieważ jedna mi nie wystarczała. Nie zauważyłam aby ‘drobne
linie i nierówności’ uległy wygładzeniu. Krem nie przyniósł mi żadnych
zauważalnych efektów, ledwie dał radę ze spełnieniem swojej podstawowej
funkcji. W zależności od tego czy i co nakładamy pod, potrafi się zrolować.
Jego plusem na
pewno jest skład – w 98.2 % naturalny. Nie zawiera silikonów i parafiny, co
jest dla mnie bardzo ważne. Pomimo faktu, że na twarzy pozostaje ta dziwna
niewchłaniająca się warstewka, krem nie spowodował u mnie wysypu zaskórników,
za co niezmiernie go cenię. Jego wydajność również jest atutem.
Biorąc pod uwagę
stosunek ceny do jakości – zupełnie nieadekwatny ( 126 zł ).
Podsumowując, krem
dostaje ode mnie subiektywną 3 na ogromnych szynach. Być może gdybym nie miała takich
problemów z cerą i ze znalezieniem kremu, który mnie nie ‘zapcha’, byłby on z
miejsca skreślony, ja jednak zostawiam przed nim otwarte drzwi. Odradzam go osobom z
suchą cerą, wydaje mi się, że byłaby to totalna strata pieniędzy, nazwa
(luscious – bardzo bogaty), tak jak i cena, zdecydowanie nie są zbyt dobrze
dobrane. Jeżeli nie będę musiała – na pewno do niego nie wrócę, chyba, że
naprawdę nie znajdę nic lepszego, w co szczerze wątpię…
Pozdrawiam, trzymajcie się ciepło,
Kasia.
Nie miałam do czynienia (jeszcze) z Phenome :)
OdpowiedzUsuńSiema :D fajny blog :D razem z Heleną z helenabloguje.blogspot.com założyłyśmy grupe ''Białostoccy Blogerzy i Blogerki'' jeżeli chciałabys do nas dołączyć niżej będzie link. Pozdrawiam xD
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/groups/433771900057588/
ależ on pięknie wygląda♥ ale z tego co czytam to na pewno się na niego nie skuszę:)
OdpowiedzUsuń