Witajcie!
Ostatnio w mojej kosmetyczce, i nie tylko, pojawiło się
kilka nowości, o których dziś Wam opowiem. Zapraszam :)
Pędzel Hakuro H14 do konturowania twarzy. Miałam do tej pory
H24, jednak nie do końca dobrze mi się z nim współpracowało, potrzebowałam czegoś
bardziej precyzyjnego i oto jest :)
Sztuczne rzęsy Ardell, które polecała w swoich filmikach Karolina
(Stylizacje2). Jest to w sumie mój materiał do nauki, ponieważ nie potrafię się
z nimi obchodzić. Rzęsy próbowałam przykleić w swoim życiu tylko raz, efekt nie
był zbyt udany :P. Wybrałam te ze względu na to, że są dość delikatne i naturalne (o ile sztuczne rzęsy mogą być naturalne…).
Do tej pory zamawiałam wyłącznie woski Yankee Candle, ostatnio jednak skusiłam się na ich ‘młodsze rodzeństwo’ czyli Kringle Candle. Jeden zapach to „Imbirowy anioł ze śniegu”, drugi to po prostu „Christmas”. Imbirowy jest cudny, chociaż pachnie troszkę jak babka cytrynowa, natomiast Christmas pachnie jak tani, beznadziejny, leśny odświeżacz do toalet. Zdecydowanie nie polecam.
Woski Yankee Candle. Z Yankee nigdy nie zaliczyłam
katastrofy, owszem, są zapachy, które podobają mi się bardziej, inne podobają
mi się mniej, ale jeszcze nie zdarzyło się tak, aby jakiś zapach kompletnie nie
przypadł mi do gustu, tak, jak było to w przypadku zapachu Christmas…
Podkład Lily Lolo w odcieniu Popcorn. Wcześniej używałam
podkładów Amilie, potrzebowałam jednak odmiany i tym razem padło na LL.
Piaski od Wibo, na które napatrzyłam się u Obsession KLIK i w końcu
się przełamałam, nr 1 oraz nr 3.
Żel pod prysznic Original Source. Połączenie bazylii z
cytrusami zawsze kojarzyło mi się z latem i świeżą kompozycją zapachową. W tym
wypadku jest to jednak troszkę inna odsłona tego zapachu, który przestaje być zarezerwowany
tylko na lato :).
Spray Marion z octem z malin. Kosmetyki z tej serii chodziły
za mną już od kilku lat. Znam firmę Marion i wiem, że cudów się po nich
spodziewać nie mogę. Spray kupiłam po to, żeby się po prostu przekonać i
wyleczyć z pewnej dziwnej fascynacji, którą wzbudza u mnie ten tajemniczy ocet
malinowy :P.
Po niefortunnej przygodzie z żelem do powiek Flos-Lek,
postanowiłam trochę zainwestować i kupić coś z wyższej półki. Wybrałam krem pod
oczy firmy Korres z olejkiem z dzikiej róży. Po pierwszym użyciu jestem bardzo
zadowolona, zobaczymy jak się sprawdzi.
Tak prezentuje się mój mały październikowy haul, mam
nadzieję, że Wam się podobało. Dajcie znać, czy miałyście kiedykolwiek któryś z
tych produktów :).
Pozdrawiam, trzymajcie się ciepło,
Kasia.
Jestem ciekawa Twojej opinii o kremie z Korresa.
OdpowiedzUsuńTeż mam piasek 1 z Wibo, lubię go :)
Nic nie miałam z kosmetyków, jednak czekam na dostawę Hakuro H50! :D
OdpowiedzUsuńobserwuję
zapraszam http://pannakatt.blogspot.com/
Muszę oglądnąć te piaski Wibo :) Czekam na recenzję kremu Korres :)
OdpowiedzUsuńMam ten pędzelek z hakuro i bardzo go lubię:)
OdpowiedzUsuńfajny kształt pędzlaka.. lubię takie :)
OdpowiedzUsuńYS uwielbiam! Merry i Snowflake właśnie do mnie lecą :D
oo ile fajnych rzeczy :D Właśnie Christmas Memories też kupiłam i trochę boję sie palić :P Pachnie zabójczo nawet w folii. Nową wersję OS muszę w końcu niuchnąć, no i coś mi się wydaje, że w końcu wpadnę i kupię cośz Hakuro, tym bardziej, że mam 4-5 rodzajów pędzli które używam regularnie (na razie drogeryjne) i chciałabym mieć coś dobrej jakości.
OdpowiedzUsuńCzarny lakier z Wibo jest super :) uwielbiam piaski :) ja właśnie planuje zakup mojego pierwszego pędzelka z Hakuro :)
OdpowiedzUsuńPosiadam ten pędzelek Hakuro - jest idealny, chociaż ostatnio wyleciało mi kilka włosków :< A co do YC - woski krzyczą na mnie z każdej strony, z każdego bloga i kanału na YT, chyba najwyższy czas je wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńwłaśnie palę Yanka :)
OdpowiedzUsuń