Witam na moim blogu, który powstał z chęci dzielenia się z
Wami tym, co mi się podoba, co jest moją pasją, co mnie inspiruje i czym
aktualnie żyję. Jeżeli miałabym opisać mojego bloga w kilku słowach, wybrałabym
pewnie ‘urodowy’ i ‘lifestylowy’, jakkolwiek banalnie by to dla niektórych nie
brzmiało (dla mnie już trochę też ;) ). Więc...Cześć, nazywam się Kasia :).
Zgodnie z tym, co napisałam wyżej, dzisiaj podzielę się z
Wami czymś, w czym się ostatnio zakochałam. Pomadko-błyszczyki lub
pomadko-balsamy, jak kto woli. Idealne rozwiązanie dla dziewczyn, które wolą
bardziej naturalny efekt na ustach oraz dla tych, które mają problem z
przesuszającymi się ustami (czyli coś dla mnie!). Nie dają pełnego krycia, więc
są bezpieczne, nie wymagają precyzyjnego obrysowania ust konturówką i spokojnie
możemy malować się nimi bez lusterka.
Taka forma pomadki nie jest nowością na polskim rynku,
pewnie wiele z Was ma w swojej kolekcji albo słyszało chociażby o Lip butters z
Revlonu. Osobiście jakoś nigdy nie mogłam się do nich przekonać, nie podobały
mi się kolory a cena też nie należy do zachęcających, więc szukałam dalej.
Moim ostatnim odkryciem są pomadki L’Oreal Rouge Caresse
oraz Maybelline Color Whisper.
Zacznijmy od tych drugich, czyli Maybelline Color Whisper.
Co pisze o nich producent?
„Dla kogo? Dla kobiet, które nie boją się uwodzić kolorem Dzialanie: Color Whisper to seksowna przezroczystość koloru na Twoich ustach. Dzięki lekkiej, żelowej formule, światło swobodnie przepływa krawędzią ust nadając im kuszącego blasku. Kolor frywolny, delikatny i zrazem intensywny, jak tajemnica szeptana na ucho. Odważ się, czasami szept znaczy więcej niż krzyk. EFEKT: Szept koloru na Twoich ustach”
Jak to zwykle z takimi opisami bywa, kogoś
nieźle poniosła fantazja i niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Cała gama
kolorystyczna składa się z 20 kolorów, w Polsce kupić możemy jedynie 12. Ja posiadam dwa kolory, 430 Coral Ambition
oraz 620 Bare to Be Bold.
Coral Ambition to jasny, pastelowy
brzoskwiniowo-różowy odcień. Pięknie wygląda zarówno do bladej, jak i opalonej
skóry. Oba odcienie z tej serii można łatwo ‘budować’, dają błyszczące
wykończenie, bez żadnych drobinek ani perły.
w świetle dziennym
z lampą
Bare to Be Bold to nude o różowym, chłodnym zabarwieniu. Nadaje się
raczej dla dziewczyn o jasnej karnacji i chłodnym typie urody, u innych może
wyglądać nieco ‘trupio’ i ‘kredowo’.
w świetle dziennym
z lampą
Trwałość? Oczywiście, do pierwszego posiłku lub napoju. Z obu odcieni lepiej wypada Coral
Ambition, z racji tego, że jest bardziej intensywny, trzyma się na ustach
odrobinę dłużej. NA SZCZĘŚCIE, pomadkę możemy nałożyć ponownie zaraz po
posiłku, niezależnie od miejsca i warunków, musiałybyście się naprawdę nieźle
postarać, żeby zrobić sobie nimi krzywdę.
Cena regularna to ok. 28 zł w Rossmannie. Nie jest to mało,
biorąc pod uwagę trwałość, dlatego warto polować na promocje. Dodatkowym minusem jest fakt, że pomadki mają tendencję do zbierania się w 'zagłębieniach' ust.
Z racji tego, że powoli ogarnia mnie jesienny nastrój,
zaczynam rozglądać się za ciemniejszymi kolorami. Osobiście nie czuję się
komfortowo w ‘mocnych’, wyrysowanych ustach, nie podobam się sobie z czerwonymi
ustami (i to już przestała być kwestia doboru odpowiedniego odcienia…), to po
prostu nie dla mnie. Padło na lekkie bordo w wersji lip butter. Ani Maybelline, ani Revlon nie miały w swojej
ofercie koloru, którego szukałam, więc wybrałam L’Oreal Rouge Caresse. 403
Hypnotic Red to był strzał w dziesiątkę.
Według producenta:
„Ekstremalna miękość i gładkość.Połączenie polimeru, nadającego aksamitny efekt,z masłem jojoba pozwala uzyskać niezwykle miękką i bardzo zmysłową konsystencję.Wyjątkowa lekkość i delikatność.Konsystencja delikatnie otula usta, przynosi uczucie komfortu i pozwala na optymalne rozprowadzenie pomadki podczas aplikacji. Usta są miękkie i wyglądają zmysłowo. Ochrona ust.Utworzona na ustach warstwa stanowi skuteczną barierę przed ich wysuszaniem. Usta są chronione przed wysuszeniem i nawilżone aż do 6 godzin*.* Test instrumentalny.”
Cała gama obejmuje 16 odcieni, lecz dostępna jest ona
jedynie w Rossmannach z PEŁNĄ, podwójną szafą L’Oreal, czyli też nie wszędzie.
Kolor 403 Hypnotic Red to chłodne bordo, kolor również można
łatwo ‘budować’. Daje lśniące wykończenie dzięki polimerom oraz substancjom
natłuszczającym i nawilżającym. W opakowaniu widoczne są czerwone błyszczące
drobinki, na ustach ich nie widać, co dla mnie jest plusem, nie daje efektu
perły.
w świetle dziennym
z lampą
Jest bardziej trwały niż Color Whisper, sam blask schodzi
dość szybko, ale kolor wytrzymał u mnie nawet pół dnia, ‘zjadł’ się lekko ze
środka ust, został przy krawędziach.
W przeciwieństwie do Maybelline, Rouge Caresse pachnie, ma
lekko malinowy zapach, który na szczęście jest delikatny i szybko ginie na
ustach, co dla mnie również jest plusem.
Minus? Przede wszystkim ceeeena! Kosztuje mniej więcej tyle,
co Revlon, czyli ponad 40 zł. Dużo, dlatego warto polować na promocję. Dodatkowo
łatwo ‘zepsuć’ pomadkę przy otwieraniu, zatyczka ma podwójną krawędź, która u
mnie praktycznie za każdym razem wbija się w sztyft : (.
L’oreal i Maybelline nie wysuszają ust, nadają się do
codziennego stosowania, zawsze i wszędzie. L’oreal wydaje się być bardziej nawilżający, na
jego korzyść przemawia również większa trwałość, lecz po części jest to pewnie
zasługa koloru. Maybelline wygrywa pod względem ceny, ale w jego polskiej
ofercie niestety nie ma tak ciemnych odcieni. Jeżeli nie polujecie, tak jak ja,
na ciemniejsze kolory w takiej formule i nie chcecie wydawać zbyt dużo
pieniędzy, warto skupić się na tańszym odpowiedniku ponieważ oba produkty mają
bardzo podobne działanie i efekt. Oba produkty mają również niestety tendencję do
brudzenia opakowań, co widać na zdjęciu. Tym, którzy lubią testować, polecam
oba, u mnie spisują się świetnie i są pierwszymi pomadkami, które codziennie
mam w torebce.
Próbowałyście? Co sądzicie?
Pozdrawiam Was gorąco!
Kasia
ooo..cos dla mnie,super post:)
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńO Maybelline słyszałam, ale jeszcze nie próbowałam, bo wykańczam swoje 2 Ingloty. Na pewni wypróbuję, bo pięknie wyglądają na ustach i do tego te nawilżanie, mmm... :)
OdpowiedzUsuńNie miałam:)
OdpowiedzUsuńAle witam serdecznie w gronie blogerek:)
Pomadki z maybelline są świetne :) mam kolor oh la lilac ale po przeczytaniu Twojego postu chyba sie skusze jeszcze na coral ambition :)
OdpowiedzUsuńJa też chciałam kupić Oh la lilac, ale niestety nie wyglądałam w nim dobrze :(
Usuńpierwsza śliczna :)
OdpowiedzUsuńAle masz piękne usta!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuń