Witajcie!
Palone drewno…ciepły zapach żywicy, słodki drzewny aromat,
zapach domu… bezpieczeństwo, zaufanie, spokój, błogostan. To skojarzenia, które
przychodzą mi do głowy kiedy myślę o rozpalonym ognisku lub kominku, w którym
wesoło tańczą iskierki. Czy takie same skojarzenia nasuwają mi się, kiedy
wącham świecę Muji Feu de Bois?
Wiecie co? Naprawdę bym chciała… Niestety, zapach zamiast
być cichy i uspokajający po prostu wrzeszczy mi wprost do ucha, wwierca się i
wibruje w środku swoją okropnością. Tak to odczuwam, aż tak jest odpychający, a
dodam, że wiele zapachów potrafię znieść. Miał być słodki żywiczny aromat
drewna, a jest co? Czarny węgiel, pył, z drewna został już tylko popiół, za to
dym… dym jest i ma moc. I to jeszcze jaką! Uderza z całą swoją siłą niosąc ze
sobą ten popiół i pył, dusi spalenizną, wypełnia płuca. To zupełnie tak
jakbyście siedziały przy ognisku i dym non stop buchałby Wam w twarz. Nie ma czym oddychać. Jedyne na
co miałam ochotę po powąchaniu tej świecy to głęboki wdech świeżego powietrza.
Mam dużą zapachową tolerancję, potrafię znieść wiele
zapachów, które przez wielu uważane są za ‘nie do zniesienia’, ale to, co
znajdowało się w tej cynkowej puszce po prostu przebiło wszystko. Absolutnie wszystko. Nie było ani wyrafinowane, ani oryginalne,
ani wyszukane… Było po prostu wstrętne i nie mam pojęcia komu o zdrowych
zmysłach ten zapach mógłby przypaść do gustu. Tym bardziej dziwi mnie fakt, że
według jednej dość znanej brytyjskiej vlogerki jest to praktycznie idealna podróbka
świecy Diptyque o tej samej nazwie, Feu de Bois, która niedługo na świecie
stanie się chyba absolutnym must have, tak jest już rozreklamowana. Jeżeli ta świeca powala na kolana - to jedynie w błaganiu o litość. Nigdy więcej.
Nawet na widok jej koloru robi mi się źle.
Świeca poszła w świat ponieważ samo patrzenie na nią powodowało
u mnie zawroty głowy. Całe szczęście, że nie zdecydowałam się na Diptyque, ok. 250
zł wydane na takiego śmierdziucha chyba przyprawiłoby mnie o zawał.
Mam nadzieję, że nigdy nie będziecie miały okazji wąchać
czegoś podobnego,
Pozdrawiam, trzymajcie się ciepło,
Kasia.
250 zł za świecę? Wow :D
OdpowiedzUsuńA to musi okropnie śmierdzieć, sam kolor nie zachęca :(
Ta na szczęście kosztowała 23 zł...
UsuńTyle pieniędzy za .. nic !
OdpowiedzUsuń..chociaż ładnie wygląda.
O kurczaki :) Musiało być ostro hah tak to już jest z reklamą, czasem jak ktoś powie, że coś ma się podobać (w dodatku jest tak drogie), to ludzie powtarzają za nim jak papugi, że ładne. A zwykły człowiek kupuje i nie wie co myśleć hah dobrze, że nie zdecydowałaś się na oryginał :)
OdpowiedzUsuńJednak zachęcam do powąchania Diptyque a nie ocenianie zapachu poprzez rzekomą podróbkę... Diptyque mam, pachnie słodko i żywicznie. Zanim kupiłam i wydałam kupę forsy, najpierw przetestowałam w sklepie. Do tej pory nie znalazłam zamiennika ani innego równie cudownego zapachu, więc proponuję poświęcić chwilę żeby zweryfikować lub potwierdzić swoją opinię i powąchać oryginał. :)
OdpowiedzUsuń