Witajcie!
Grudzień był dla mnie czasem idealnej harmonii pomiędzy
natłokiem pracy i odpoczynkiem. Ominęła mnie negatywna świąteczna gorączka. Od
jakiegoś czasu skutecznie udaje mi się odchodzić od ‘tradycji’ - nie przewracam
całego domu do góry nogami, nie zaglądam w każdy możliwy kąt ze ‘ścierą’ i nie
rzucam się w wir zakupów spożywczych. Bardziej w tym okresie cenię sobie
spokój, wyciszenie się. Nie zmuszam się tylko dlatego, że ‘tak trzeba’. Bo nie
trzeba. 12 potraw na stole nie było i okazało się, że nic się nikomu z tego
powodu nie stało :). Czasami zauważenie takich prostych rzeczy zajmuje lata,
jednak lepiej późno niż wcale i z takich świąt ‘po swojemu’ i bez spiny właśnie cieszę się
najbardziej.
Grudzień to też taki czas, kiedy zbiera mi się najwięcej
prezentów – do tych Katarzynkowych z końcówki listopada dochodzą te świąteczne,
dlatego z reguły w tym czasie moje kosmetyczne zbiory zasila najwięcej
ciekawych nowości. Przetestowałam, zakochałam się i dziś właśnie o tym :).
Stara miłość nie rdzewieje, czyli zaczynam od wielkiego
powrotu. Testując ciągle nowe kosmetyki bardzo łatwo zapominam o tych starych,
dobrych. Po czasie nudzę się nawet najcudowniejszym produktem, ciągle szukam
czegoś nowego. Był podkład L’Oreal Infallible, był krem BB z Golden Rose, był
HD Liquid Coverage z Catrice, jednak nic tak naprawdę nie przebije starego,
dobrego Double Wear Light, Estee Lauder. Na mojej twarzy najlepiej wygląda
rozprowadzony palcami, wtedy jest jak druga skóra. Pięknie utrzymuje się w
ciągu dnia i wygląda niesamowicie naturalnie. Nawet kiedy zaczyna schodzić z
twarzy robi to z klasą, równomiernie, ciągle zapewniając skórze piękny wygląd.
Paleta Urban Decay Naked Ultimate Basics to jedyne cienie,
których używam obecnie do makijażu oczu. Od ponad miesiąca. Uwielbiam cienie UD
za świetną jakość, bardzo przyjemną konsystencję i łatwość pracy. Łączą się ze
sobą i rozcierają jak marzenie. Zestawienie kolorystyczne tej palety jest
perfekcyjne, nie ma w niej odcienia, którego bym nie użyła. Chociaż nie jestem
zwolenniczką róży, fioletów czy niebieskości na powiekach, te z palety są tak dopracowane
i dopasowane do reszty, i na tyle delikatne i stonowane, że przestałam się ich
bać, używam i wyglądają wspaniale.
MAC Velvet Teddy to ciemniejszy, odrobinę cieplejszy i
brązowy brat Honeylove. Uwielbiam matową formułę pomadek MAC, jest bardzo
wybaczająca i potrafi poprawić wygląd najbardziej suchych i spękanych ust.
Kremowa, komfortowa i długotrwała. Kocham oba kolory, jednak to Velvet Teddy w
ostatnim czasie częściej gości na moich ustach.
Na koniec trzy produkty jednej marki, które nie mogły się tu
nie znaleźć. Ministerstwo Dobrego Mydła do niedawna znał chyba każdy, tylko nie
ja, w końcu nadrobiłam zaległości. Jest to marka, która zdecydowanie zasłużyła
sobie na dobrą prasę – inicjatywa, opracowanie graficzne, stylistyka,
filozofia, składy, zapachy, działanie, ceny – kocham wszystko, wszystko. Peeling
śliwkowy urzekł mnie oczywiście zapachem słodkiej (suszonej, pieczonej?)
śliwki, bardzo komfortowy i odprężający zmysły. Jest dość zbity a co za tym
idzie – wydajny. To nie jest peeling, który wystarczy na 3-4 zabiegi,
nacieszymy się nim zdecydowanie dłużej. Pełen maseł i olejków wspaniale
pielęgnuje skórę, jest miękka, zadbana, odżywiona i pięknie pachnąca. Olejek
śliwkowy o podobnym zapachu uwielbiam wcierać w końcówki włosów i wmasowywać
wieczorem w skórę twarzy jako ostatni etap pielęgnacji. Półkule do kąpieli to
mistrzostwo świata – pachną obłędnie, zawierają mleko, masło shea i bogactwo
olejów, dzięki którym skóra po kąpieli nie potrzebuje niczego innego. Miód,
mleko i owies oraz wersja czekoladowa sprawdziły się genialnie, teraz czaję się
już na inne warianty.
Jak minął Wam grudzień i co było Waszym ulubieńcem? :)
Kasia.
Paletka cieni wygląda pięknie :)
OdpowiedzUsuńNa Velvet Teddy mam ochotę od dawien dawna, a MDM po prostu ubóstwiam - olejek śliwkowy wymiata :)
OdpowiedzUsuńNa paletkę od Urban Decay zaczajam się od dłuższego czasu. Teraz chciałam sobie kupić super błyszczyk owej firmy w odcieniu cieplutkiego pomarańczku, jednak ktoś sprzątnął mi ostatnią sztukę sprzed noska na sklepie internetowym Sephory. :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i dodaję do obserwacji :)
Kalamira92 blog
Obłędna jest ta paleta :) A półkule mam i czeka sobie w kolejce, może dziś ją wykorzystam :)
OdpowiedzUsuńta paletka cieni to prawdziwe cudeńko ;)
OdpowiedzUsuńDostałam na święta paletkę UD Naked 2 i potwierdzam zachwyty nad jakością cieni - mam ochotę na więcej!
OdpowiedzUsuńPeeling śliwkowy czeka w kolejce na użycie :)
Jakiś czas temu dostałam pomadkę matową z MAC (wstyd, nie pamiętam nazwy, ale kolor bardzo podobny), i faktycznie rozprowadza się idealnie, a miałm spore obawy. Miłe zaskoczenie :)
Peeling do ciała bardzo lubię, czytałam opinie , że jest za suchy, ale dla mnie jest idealny.
OdpowiedzUsuń