Witajcie po przerwie, która spowodowana była, jak się pewnie
wiele z Was domyśla – sesją. Paradoksalnie w moim przypadku skończyła się zanim
tak naprawdę się zaczęła, wszystkie egzaminy udało mi się zdać w terminie
zerowym, jednak to czas ‘przed’ na moim kierunku jest najbardziej gorący –
oddanie goni oddanie i zdanie ‘nie śpię bo studiuję architekturę’ cudownie
odzwierciedla ten okres. Na samym końcu pochwalę się Wam jednym z projektów,
który musiałam wykonać na wzornictwo :).
Dziś, jak mówi tytuł posta, przychodzę do Was ze
styczniowymi ulubieńcami. W związku z nawałem pracy i brakiem czasu makijaż w
tym miesiącu zszedł na dalszy plan a moja pielęgnacja skupiła się głównie na
regeneracji i naprawie zniszczeń wywołanych przez wielki mróz i silny wiatr.
Zapraszam do lektury :).
Moje włosy w tym miesiącu naprawdę dostały w kość. Ocieranie
się o sztuczny materiał kurtki, mróz, silny wiatr, para wodna z ust, dosłowne
zamarzanie – wszystko to sprawiało, że były w nienajlepszej kondycji. Włosowym
ulubieńcem pozostaje maska Natur Vital aloes i jałowiec dodatkowo zmieszana z bananową
odżywką z The Body Shop. Odżywka samodzielnie się u mnie nie sprawdziła, była
po prostu za lekka, chcąc w końcu ją zużyć zaczęłam mieszać ją na dłoni z
maską. Moje włosy pokochały takie połączenie, są niesamowicie gładkie,
nawilżone i błyszczące. W styczniu odkryłam również kolejny szampon z Yves
Rocher z oczarem wirginijskim, czy jak to nazywa producent – hamamelisem. Jest
naprawdę łagodny, mam wrażenie, że nawilża moje włosy, są po nim gładkie,
miękkie i wyjątkowo świetnie się układają. Pobił chyba wszystkie dotychczasowe
ulubione szampony, jest na pewno lepszy od jego bratniej wersji dodającej
objętości :).
Moja twarz również odczuła negatywne skutki mrozu i silnego
wiatru – stała się przesuszona, odwodniona i doświadczyłam łuszczenia się w
najbardziej przetłuszczającej się partii – na nosie. W opanowaniu sytuacji
przyszły mi na pomoc trzy produkty – Alpha H, Balancing Cleanser with aloe vera,
Salcura, Face Hydrator oraz Seba Med, Care Gel. Kremowy balsam do mycia twarzy od
Alpha H jest wyjątkowo łagodny – nie odczułam żadnego ściągania, skóra jest
nawilżona i chroniona delikatną warstewką, która nie powoduje żadnych wyprysków
ani zapychania. Krem do twarzy Salcura ma tak cudowny, naturalny skład, że to
po prostu wydaje się zbyt piękne, żeby było prawdziwe. A jednak. W tym wypadku
również nie doświadczyłam wysypu zaskórników, moja skóra jest miękka i nawilżona.
Krem zostawia na skórze delikatną, aksamitną warstewkę, która w żadnym wypadku
nie jest tłusta ani lepka – świetnie nadaje się pod makijaż, nie wpływa
negatywnie na jego trwałość. Żel Seba Med kupiłam ze względu na składnik, który
w pewnym stopniu czyni go odpowiednikiem tak szeroko omawianego ostatnio
Hydraluron’u, niedostępnego niestety w Polsce. Nie zawiera żadnych zapychaczy,
wchłania się do matu, ma działanie nawilżające – dla cer suchych, normalnych i
mieszanych świetnie sprawdza się jako nawilżające serum pod krem, dla cer
wyjątkowo tłustych mógłby być wystarczający stosowany samodzielnie. O
wszystkich tych trzech produktach zamierzam napisać niedługo więcej, także
jeżeli coś Was zainteresowało – wypatrujcie posta :).
W pielęgnacji dłoni i stóp prym wiedzie Tołpa. Pomimo
chodzenia w rękawiczkach moje dłonie naprawdę źle znoszą mróz. Są ekstremalnie
przesuszone, szorstkie i gdzieniegdzie nawet popękane. Pomimo tak dużych szkód,
Regenerujący krem-koncentrat do rąk radzi sobie świetnie. Stosuje go głównie ze
względu na wyjątkowo szybkie wchłanianie i bardzo dobry poziom nawilżenia, co
nie zawsze idzie ze sobą w parze. Jeżeli chodzi o stopy – moim kremem WSZECHCZASÓW
jest Tołpa, Dermo pedi, Med – regenerujący krem-maska do stóp. Coś
niesamowitego. Muszę się Wam przyznać, że przez nawał pracy na uczelnie
niektóre partie mojego ciała, w tym stopy, traktowałam trochę po macoszemu… Śmiałam
się niedawno, że gdybym była mężczyzną, pewnie wyglądałabym teraz jak Rumcajs,
który właśnie wyszedł z jaskini. Ten krem niweluje zrogowacenia, cudownie
nawilża i jest zdecydowanie najlepszym kremem, który stosowałam do tej pory.
Pobił masło shea, kremy z Avonu, Gehwol, Isany, Dax i innych, plasujących się w
czołówce KWC na Wizażu marek.
W styczniu nie miałam czasu na makijażowe eksperymenty, popadłam nieco w rutynę i
postawiłam na naturalność. Kilka kosmetyków jednak się wyróżniało i sięgałam po
nie zdecydowanie częściej niż po pozostałe – MAC, Pro Longwear Concealer, Nyx,
Taupe Blush, kredka do brwii Catrice Eye Brow Stylist w odcieniu 02 oraz róż
Bourjois w kolorze 34 – Rose D’Or, zakupiony w promocji w Rossmannie. Korektor
pod oczy MAC świetnie kryje i jest wyjątkowo lekki w konsystencji, nie zbiera
się w załamaniach i wygląda bardzo naturalnie. Róż Nyx to mój idealny odcień do
konturowania. Początkowo miałam do niego pewien dystans, wydawał mi się dość
ciemny i brudny, jednak zmieniłam zdanie po pierwszym użyciu :) O nim również będziecie
mogły przeczytać więcej już niebawem. Kredka Catrice świetnie nadaje się do
szybkiego podkreślenia brwii, jest dość twarda więc łatwo stopniować efekt,
utrzymuje się cały dzień, odcień 02 idealnie nadaje się do chłodnej karnacji. Róż
Bourjois ma cudowny uniwersalny odcień, który jest bardzo zbliżony do koloru naturalnego
rumieńca, bardzo delikatnie rozświetla i ożywia twarz, nadaje świeżego i
zdrowego wyglądu. Do tego ten zapach…<3
Do nawilżania ust w tym miesiącu najczęściej używałam
pomadek ochronnych Burt’s Bees. Są aksamitne i bardzo odżywcze. Nie lepią się i
nie zostawiają tłustej, błyszczącej powłoki jak w przypadku wazelinowych
pomadek. Śmiało mogłabym powiedzieć, że są ‘sztyftowymi’ odpowiednikami Reve de
miel ze słoiczka. Z dwóch wariantów – z olejkiem z granatu oraz miodowej,
zdecydowanie wolę tę drugą – niestety gdzieś mi się zagubiła i przez większość
miesiąca używałam tej z granatem. Czerwona wersja nie odbiega od miodowej
jeżeli chodzi o sposób działania, natomiast ma dość specyficzny zapach, który
niekoniecznie jest przyjemny.
A teraz coś, czym między innymi zajmowałam się w ostatnim
czasie – karmnik dla ptaków. Projekt jest być może mało funkcjonalny, często
trudno ze swoją wizją przebić się przez wizję wykładowcy, po części mi się to jednak
udało, z czego jestem dumna :).
I dodatkowa rzecz, nie mogłam się powstrzymać, żeby się nie
pochwalić – prezent Walentynkowy od M. – pierścionek Pandory. Dostałam go już
teraz, ponieważ M. musiał wyjechać, nasze wspólnie spędzone Walentynki stoją
pod znakiem zapytania, a pierścionek to coś w rodzaju niezapominajki :). Jest
przepiękny…<3. Być może spodoba Wam się na tyle, że same zechcecie ujrzeć go
na swoim palcu 14-ego? Dajcie znać :).
Zapraszam na mojego instagrama oraz do polubienia bloga na
fb,
pozdrawiam Was serdecznie, trzymajcie się cieplutko,
Kasia.
nie ruszają mnie te wszystkie pandziorkowe świecidełka ale trzeba przyznać, że pierścionek uroczy <3
OdpowiedzUsuńPierścionek przepiękny! Sama bym takim nie pogardziła :)
OdpowiedzUsuńMam ten krem do rąk Tołpy, fajny jest :) Balsam Burt's Bees muszę koniecznie zakupić :)
Piękny <3 ja czekam na niespodziankę, ale nie miałabym nic przeciwko gdybym taki dostała ;)
OdpowiedzUsuńTołpę uwielbiam i na pewno zainteresuję się tymi kremami :)
Uwielbiam Pandorę:)
OdpowiedzUsuńZainteresowałaś mnie szamponem z Yvse Rocher, jestem ciekawa czy poradziłby sobie z olejowaniem włosów :)
OdpowiedzUsuńI widzę u Ciebie pomadki z Burts Bees, które już od roku są na mojej wish liście :)
U mnie ze zmywaniem olejów radzi sobie bez zarzutu :) Pomadki szczerze polecam, szczególnie miodową :)
UsuńBardzo ci dziękuję za komentarz, popracuję nad tym :) Poza tym chciałam ci napisać że jest mi bardzo miło że podobają ci się moje zestawy, tym bardziej że uważam cię za śliczną i przesympatyczną dziewczynę, jest coś w Twoim awataru co mnie urzeka, piszę to jak najbardziej szczerze, pozdrawiam serdecznie i miłego wieczoru :)))
OdpowiedzUsuńOjeej, dziękuję :) Bardzo, bardzo mi miło :) :*
UsuńTa aloesowa maska jest świetna, strasznie lubię jej zapach i nawilżające działanie ;) A co do bronzera z Nyxa od kilku dni jest na mojej zakupowej liście :) Zapowiada się dobrze, podobno jest zimnym brązem, a ostatnio trafiam na same pomarańczowe :/
OdpowiedzUsuńBananowa TBS kusi mnie już od dłuższego czasu :)
OdpowiedzUsuńJej jak Ci dobrze, u nas na UJ nie chce się im terminów zerowych nawet robić :/
OdpowiedzUsuńPierścionek cudowny! Jest też taka youtuberka, Juszes, ona też studiuje architekturę na politechnice białostockiej, i też pokazywała swój karmnik, ale Twój jest uroczy! :D
Dziękuję :) Tak, znamy się z Juszes i studiujemy razem, jej karmnik bardzo mi się podobał :)
UsuńNaprawdę? Myślałam że jesteś od nas starsza! :D
UsuńNie, ja tylko tak 'poważnie' wyglądam :P
UsuńBardzo mi się podobają Twoi ulubieńcy, w niedalekim czasie myślę nad wypróbowaniem w końcu jakiegoś szamponu z YR, chętnie poczytam więcej o produktach do twarzy, które polecasz. Karmnik cudeńko! Ptaszki będą miały stylowe lokum na zimę :) Powiesiłaś go już gdzieś? Pierścionek śliczny, lubię takie delikatne
OdpowiedzUsuńnie, karmnik musi poczekać do maja na 'szkolną wystawkę' :) Szampony YR naprawdę mnie zaskoczyły, szczególnie ten delikatny, kiedyś nie przepadałam za tą firmą, teraz coraz bardziej się do niej przekonuję :) Polecam wypróbować, kosztuje ok 10 zł za 300 ml, także nawet jeżeli się nie sprawdzi to wielkiego żalu nie będzie :)
UsuńHeh my z rose vanilla już na temat szamponów YR dyskutowałyśmy na jej blogu:) Ja również je zachwalam, są świetne, bez parabenów i innych świństw, choć oczywiście wszystkich jeszcze nie próbowałam.
UsuńWłaśnie, właśnie zachęciłyście mnie dziewczyny :)
UsuńUwielbiam kosmetyki Tołpy. Jeszcze mnie nie zawiodły.
OdpowiedzUsuń