Witajcie!
Ciężko mi uwierzyć,
że listopad już za nami i za miesiąc przyjdą święta. Zeszłoroczne pieczenie
pierników i makowców pamiętam, jakby to było wczoraj i niesamowite, że
praktycznie za chwilę znów w całym domu będzie pachniało cynamonem i migdałami.
Jednak, zanim całkiem się rozmarzę, zapraszam na listopadowych ulubieńców,
których tym razem zebrała się całkiem pokaźna gromadka.
Neutralny szampon do wrażliwej skóry głowy, Natura Siberica
powinien pojawić się w ulubieńcach już dawno temu, zwłaszcza, że używam już
trzecie opakowanie i zdążył w tym czasie zagościć w Projekcie denko. Jeżeli
chcecie się o nim czegoś więcej dowiedzieć, to odsyłam Was właśnie do tego posta.
Odżywkę do włosów, Nivea Long Repair, wypatrzoną oczywiście
u Anwen, pokochałam za wspaniałe efekty, które zostawia po użyciu. Włosy są
miękkie, sypkie, zdyscyplinowane i pięknie się układają.
MAC Mineralize Skinfinish w odcieniu Lightscapade mam już
od bardzo dawna i był to prawdopodobnie mój pierwszy zakup w internetowym
MAC’u. Leżał zapomniany w głębi szuflady z uwagi na niezbyt dobry stan mojej
cery (pamiętacie? Było tak). Błysk podkreślał wszystkie grudki i wypryski,
dlatego odstawiłam go, pomimo przepięknego odcienia. Teraz, kiedy moja cera ma
się już o wiele lepiej postanowiłam do niego wrócić. Jest idealny dla osób,
które tak jak ja wolą bardziej subtelne rozświetlenie.
Perfumy Marc Jacobs Decadence, są ze mną od czasu moich
imienin, czyli stosunkowo niedługo, jednak pokochałam je od pierwszego
spryskania w perfumerii. Zapach jest tak niesamowity i trwały, że wszystkie
ubrania, w tym kurtka pachną na drugi dzień i jeszcze dłużej. Za każdym razem kiedy ją nakładam
i czuję ten zapach uśmiecham się sama do siebie. Polecam się za nimi rozejrzeć,
są wspaniałe.
Korektor Catrice, Liquid Camouflage bardzo przypomina mi
mojego ulubieńca – korektor Creamy Radiant Concealer NARS, jest jednak od niego
bardziej lekki w konsystencji zachowując niemal identyczny poziom krycia i
właściwości rozświetlające. Pięknie pachnie, długo się trzyma, nie zbiera się w
załamaniach i nie warzy się w ciągu dnia.
Czarny Super Liner z L’Oreal uwielbiam za wygodny aplikator,
trwałość i głęboką czerń. Przez cały dzień pozostaje w tej samej formie i w tej
samej pozycji. Nie ściera się, nie spływa, nie blaknie.
Pomadka peelingująca Sylveco pachnie tak pięknie, że za
każdym razem kiedy ją aplikuję mam ochotę ją zjeść. Malutkie drobiny cukru
wspaniale rozprawiają się z martwym naskórkiem a oleje i inne dobroczynne
składniki świetnie nawilżają usta bez okropnego, tłustego, wazelinowego filmu.
Gąbeczka do nakładania podkładu Real Techniques wyparła
używanego do tej pory członka tej samej rodziny – pędzel Buffing Brush. Dla
totalnego laika w kwestii gąbek, czyli mnie, jest świetna i wystarcza w
zupełności. Przepięknie wszystko rozciera, makijaż wygląda o wiele bardziej
naturalnie i lepiej stapia się ze skórą. Do tego podkład nałożony za pomocą
gąbeczki mniej wchodzi w pory, przez co ryzyko jasnych kropek na nosie jest
zminimalizowane niemal do zera.
Maska błotna z Sephory jest prawdziwym odkurzaczem jeżeli
chodzi o wszelkie zanieczyszczenia, czy nawet otwarte zaskórniki. Znacznie
zmniejsza ich widoczność, szczególnie na nosie, zostawia skórę wspaniale
oczyszczoną i odświeżoną. Cera jest miękka, gładka, pełna blasku a pory są
widocznie zwężone. Niesamowicie skuteczna.
L’Oreal, L’Ombre Pure w odcieniu Quartz Fumee to przepiękny,
iskrzący cień do powiek w kolorze, jak sama nazwa wskazuje, kwarcu dymnego.
Zgaszony, brązowo-szary, pełen mieniących się drobinek, które nie ulatniają się
przy rozcieraniu, wspaniale wygląda w załamaniu lub samodzielnie na całej
powiece. To jeden z tych cieni, które potrafią ‘zrobić całą robotę’. Wyjątkowy
a jednak niesamowicie uniwersalny.
Kolejny peeling do ust to nie przypadek – ostatnio są one w
tak złym stanie, że nie potrafię się bez nich obejść. Ten konkretnie to
propozycja od LUSH o smaku gumy balonowej. Cudownie pachnie, tak samo smakuje a
mikro drobinki ksylitolu peelingują usta jak nic innego. Cudowny!
Tonik z kwasem glikolowym to nieodłączny element mojej
jesienno-zimowej wieczornej pielęgnacji. Alpha H Liquid Gold używam już dwa
lata z rzędu i uwielbiam to, jak działa na moją skórę. Przeważnie po przetarciu
nim twarzy, po kilku minutach neutralizuję go wodą termalną i przechodzę do
kolejnych kroków pielęgnacyjnej rutyny, czasem, gdy moja cera jest w gorszym
stanie, stosuję bardziej intensywną terapię i nakładam tonik samodzielnie,
pomijając resztę kosmetyków. Wspaniale wygładza skórę, dodaje jej promiennego
blasku i bardzo pomaga w walce z zaskórnikami.
Dajcie znać czy znacie któryś z tych produktów i jak się u
Was spisuje :)
Kasia.
MAC Mineralize Skinfinish w odcieniu Lightscapade bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię :)
UsuńBardzo chcę poznać ten korektor z catrice ;)
OdpowiedzUsuńWarto, zwłaszcza za taką cenę :)
UsuńNie znam Marca i bardzo zaluje, ale poznam.
OdpowiedzUsuńKorektor Catrice jest bardzo fajny - uzywam od kilku dni nie tylko na sobie, a w pracy wiec obserwuje i obserwuje.
Poznaj, poznaj, zapach bardzo ciekawy :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńProszę o niedodawanie linków w komentarzach.
UsuńKorektor Catrice właśnie dzisiaj pierwszy raz użyłam i na razie jestem nim zachwycona :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że u Ciebie też wywołał taką reakcję :)
UsuńSzampon z NS mnie zaciekawił :)
OdpowiedzUsuńMnie właśnie też hehehe
UsuńPiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą pomadkę Sylveco, faktycznie genialnie pachnie :)
Dziękuję :) Pomadka jest obłędna <3
UsuńA i obserwuję :)
UsuńTeż bardzo lubię ten korektor z Catrice, jest świetny pod oczy. No i pomadkę z Sylveco. MAC, a z linerem z L'oreal to dziwna sprawa u mnie. Kiedyś na niego psioczyłam, a teraz ... kupiłam ponownie. Jest super trwały i to mnie do niego przekonuje, chociaż dla moim zdaniem aplikator nie jest najwygodniejszy.
OdpowiedzUsuńAch tak w ogóle - świetnie zdjęcia :)
Dziękuję :) Ja akurat takie aplikatory lubię, te pędzelkowe totalnie się u mnie nie sprawdzają :<
Usuńciekawi ulubieńcy, jeszcze żadnego z nich nie miałam
OdpowiedzUsuńTeż lubię pomadkę peelingującą z Sylveco! A rozświetlacz z Mac to piękna klasyka :). Dodałam do obserwowanych, chociaż nie wiem jak mogłam wcześniej nie trafić na Twojego bloga. Jest taki prosty i taki ładny :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo :)*
UsuńWidzę same perełki :-)
OdpowiedzUsuńWidzę wiele ciekawych kosmetyków i oczywiście w oko wpadł mi Elementarz Stylu Kasi Tusk, kusi mnie zakup tej książki, warto?:)
OdpowiedzUsuńWedług mnie warto, całkiem ciekawa propozycja :)
UsuńWidzę wiele ciekawych kosmetyków i oczywiście w oko wpadł mi Elementarz Stylu Kasi Tusk, kusi mnie zakup tej książki, warto?:)
OdpowiedzUsuńTeż lubię tą odżywkę z Nivea
OdpowiedzUsuńWłaśnie wczoraj kupiłam ten korektor Catrice, dzisiaj użyłam i jestem z niego bardzo zadowolona:)
Cieszę się, że u Ciebie też się sprawdził :)
UsuńEjj, dlaczego jestem u Ciebie dopiero pierwszy raz? Fajnie tutaj i widzę, że mamy wspólnych ulubieńców, m.in. tonik Alpha H i pomadkę Sylveco. Maskę Sephora i cień Loreal muszę koniecznie sobie sprawić :)
OdpowiedzUsuńTego to ja nie wiem :D Maska jest przecudowna :) Cień z resztą też <3
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńProszę o niedodawanie linków w komentarzach.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńProszę o niedodawanie linków w komentarzach.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńProszę o niedodawanie linków w komentarzach.
UsuńProdukt Marca Jacobsa ma ciekawe opakowanie które wpadlo mi w oko:)
OdpowiedzUsuńTo prawda, zdecydowanie się wyróżnia :).
UsuńMaska błotna z Sephory działa i to jak :) Testowałam perfumy MJ i to chyba jeden z lepszych jego zapachów, ale ja się nastawiłam na tę śliwkę, którą obiecuje skład i niestety jej nie wyczułam, chyba że tester był zepsuty. Musiałabym zamówić próbkę.
OdpowiedzUsuńChyba niedługo skuszę się na ten korektor z Catrice. Jeszcze jak napisałaś, że przypomina ten oslawiony korektor z Narsa, to już wow :-)
OdpowiedzUsuńMyślę też nad gabeczką z RT.