Witajcie!
Dzisiejszy projekt denko (niezbyt obfity jak na trzy
miesiące) zawiera wiele elementów podstawy mojej codziennej pielęgnacji. Między
innymi Neutralny szampon do wrażliwej skóry głowy, Natura Siberica, który
zdecydowanie pomógł mi w opanowaniu dość krytycznej sytuacji z moją
nadwrażliwą, podrażnioną i swędzącą skórą głowy (bez łupieżu). Pomimo tego, że
w mojej włosowej rutynie na co dzień nie goszczą drażniące i bardzo silnie
oczyszczające szampony, skóra od jakiegoś czasu zaczęła wariować. Poważnie
zastanawiałam się już nad wizytą u dermatologa lub trychologa, jednak Natura
Siberica przyszła mi z pomocą. Problem nie jest jeszcze w 100% opanowany,
jednak jestem już w trakcie trzeciego opakowania i widzę zdecydowaną poprawę.
Kolejnym produktem z rodziny ‘basic’ jest Pianka do mycia
cery naczynkowej z Pharmaceris. Niesamowicie delikatna i jednocześnie bardzo
skuteczna, nie podrażnia i nie pozostawia po sobie uczucia suchej, ściągniętej
skóry. Mój absolutny ulubieniec w pielęgnacji twarzy, straciłam już rachubę i
nie mam pojęcia, które to opakowanie :).
Podobnie jest w przypadku kremu pod oczy Clinique All About
Eyes Rich - nie jestem w stanie powiedzieć, który to już słoiczek. Fenomenalny
krem pod oczy, robi wszystko, czego potrzeba a nawet więcej :). Bogaty a
zarazem lekki w konsystencji, świetny na dzień jak i na noc, idealnie radzi
sobie pod makijażem.
Z kremami Natura Siberica do cery mieszanej i tłustej w
wersji na noc i na dzień nie rozstaję się już od około dwóch lat. Wyposażone w
bogactwo naturalnych składników i higieniczne opakowania z pompką świetnie
nawilżają, nie powodują powstawania niechcianych gości, mają lekką
konsystencję, idealną dla posiadaczek cer mieszanych lub tłustych. Krem na
dzień wspaniale współgra z każdym podkładem, z jakim miałam do tej pory do
czynienia. Dla mnie – strzał w dziesiątkę. :)
Antyperspirant Vichy w wersji zielonej cudownie sprawdza się
w każdych warunkach. Daje mi 100% gwarancji, dzięki czemu nie muszę się martwić
o niechciane zapachy. ‘Zaraziłam’ nim moją mamę, która również jest nim
zachwycona.
Zmywacz do paznokci Laura Conti, w który zaopatruję się
zawsze w Rossmannie, to kosmetyk, który również jest ze mną od długiego czasu.
Bardzo dobrze radzi sobie ze zmywaniem lakierów, zostawiając przy tym paznokcie
w nienaruszonym stanie.
Suchy szampon Batiste, Medium&Brunette to zdecydowanie
moja ulubiona wersja. Praktycznie idealnie wtapia się w kolor moich włosów, nie
pozostawia białych śladów a wyczesanie matowej, pudrowej powłoki staje się
niesamowicie proste.
Hydrolat z róży bułgarskiej często gości w mojej kosmetyczce
jako tonik do twarzy. Nieskomplikowany a jednak niesamowicie skuteczny. Świetnie
nawilża, łagodzi i do tego przyjemnie pachnie.
Kolejna część to produkty stosunkowo nowe lub te, które
znalazły już swoich następców.
Z reguły w moich denkach nigdy nie pojawiają się zużyte próbki,
tym razem postanowiłam jednak zrobić wyjątek. Chusteczki do demakijażu od Kat
Von D od razu podbiły moje serce. Świetnie radzą sobie ze zmywaniem makijażu,
są delikatne i obficie nasączone. Posiadają bardzo przyjazny skład bez zbędnych
‘zapychaczy’. Bardzo dobra opcja zarówno w podróży jak i codziennej rutynie.
Nars Radiant Creamy Concealer był ze mną naprawdę długo i
był to wspaniały czas. Posiada cudowną, kremową i lekką konsystencję, świetne
krycie i długą trwałość. Niestety ze względu na jego cenę i kiepską dostępność
skłoniłam się w kierunku innych zamienników.
Pianka do mycia ciała Rituals o zapachu eukaliptusa i
rozmarynu pojawiła się w moich sierpniowych ulubieńcach. Cudowna na cieplejszy
okres, orzeźwiająca i pobudzająca, o wspaniałej, mięciutkiej konsystencji.
Uwielbiam praktycznie wszystkie warianty pianek Rituals i cieszę się ogromnie,
że są już dostępne na lotnisku Chopina.
Odżywka L’Oreal Elseve, Arginine Resist była całkiem
przyjemna, przebrnęłam przez dwa opakowania, jednak stwierdziłam, że jest
odrobinę zbyt lekka. Jej miejsce zajęła ostatnio odżywka Nivea Long Repair,
która sprawdza się o wiele lepiej.
Żele pod prysznic Tesori D’Oriente kocham całym sercem za
zapachy i ich trwałość w ciągu dnia. Rzadko zdarza się, aby zapach żelu unosił
się na skórze przez długie godziny, Tesori D’Oriente ma to jednak opanowane do
perfekcji. Ten konkretny zapach nosi nazwę Hammam i pachnie naprawdę cudownie.
Orientalnie, ciepło, zmysłowo. Jego jedyna wada to fakt, że dość wyraźnie
wysusza skórę, co nie przeszkodziło mu jednak zagościć w moim prysznicu w kilku
egzemplarzach z rzędu.
Znacie któryś z tych produktów? Dajcie znać :)
Kasia.
Uwielbiam przeglądać Twoj zużycia, mój portfel się kiedyś przez Ciebie załamie :p
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie kremami Natura Siberica :) Jak będę w PL to je sprawdzę :)
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu rozpocząć przygodę z hydrolatami:). Ponadto zainteresowałaś mnie pianką do mycia ciała o zapachu eukaliptusa i rozmarynu - już sobie wyobrażam ten orzeźwiający zapach. Uwielbiam zioła (najbardziej bazylię i właśnie rozmaryn) w kosmetykach i perfumach.
OdpowiedzUsuńNic nie znam ale hydrolat musze w końcu kupić :)
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym wypróbować Hydrolat z róży bułgarskiej - zwrócę na niego uwagę.
OdpowiedzUsuń