Witajcie!
Na książkę o
japońskiej sztuce sprzątania KonMari, opracowanej przez Marie Kondo
zdecydowałam się ze względu na ciągnący się w nieskończoność remont i chęć
powrotu do nowej, czystej, uporządkowanej przestrzeni. Początkowo,
zainspirowana wpisami Anny (Vivianna does makeup) o tzw. ‘capsule wardrobe’ –
projekcie zakładającym tworzenie sezonowej garderoby, składającej się z
określonej ilości elementów, oraz ‘Elementarzem stylu’ Kasi Tusk, moje
‘odgracanie’ miało ograniczyć się jedynie do szafy. Z czasem, gdy na horyzoncie
pojawiła się pozycja ‘Magia sprzątania’ postanowiłam z jej pomocą pójść o krok
dalej.
Autorka mówi w
książce o sprzątaniu w kontekście oczyszczania przestrzeni z tego, co w niej
zbędne i uporządkowania jej – nie znajdziemy tu porad typu: ‘jak najskuteczniej
usunąć kamień z baterii pod prysznicem?’. Marie zajmuje się raczej
psychologicznym wymiarem sprzątania i tym, jaki wpływ ma na nas przestrzeń, w
której żyjemy. Opisuje zależność między naszym stanem emocjonalnym i sytuacją
życiową a stanem naszego mieszkania. Czy jest to coś odkrywczego? Nie sądzę,
jednak na najprostsze rzeczy czasami najtrudniej wpaść. Na przykładzie presji i
stresu związanych z nadchodzącymi egzaminami tłumaczy, dlaczego właśnie wtedy,
zamiast zabrać się za naukę, zaczynamy
sprzątać. Nasz mózg, zamiast skupić się na istocie naszego stresu, natrafiając
na coś, co wymaga uporządkowania, koncentruje się na tej błahej w tym momencie
rzeczy, uciekając tak naprawdę od ważniejszego problemu. To samo autorka odnosi
do ważniejszych spraw życiowych i według niej, dopiero w momencie, kiedy
pozbędziemy się bałaganu i przedmiotów, które w niczym nam już nie służą,
będziemy w stanie dostrzec prawdziwe źródło naszego chaosu, zarówno tego
fizycznego, namacalnego jak i tego w naszych głowach.
Marie dzieli
sprzątanie na dwa główne etapy – wyrzucanie i porządkowanie, które według niej,
wykonane w tej kolejności są gwarantem sukcesu. Przy selekcjonowaniu rzeczy ma
ustaloną konkretną kolejność, której zaburzenie może negatywnie wpłynąć na całą
operację. Zaleca rozpoczęcie wyrzucania od rzeczy najłatwiejszych, takich jak
ubrania czy książki a zakończenie na rzeczach najbardziej problematycznych,
czyli tych, które wiążą się z jakimś sentymentem. Wszystko po to, aby rozwinąć
w sobie umiejętność podejmowania decyzji. Jeżeli na samym początku sięgniemy po
to, z czym najtrudniej nam się rozstać, możemy utknąć w miejscu. Zaczynając w
odpowiedniej kolejności budujemy też wiarę we własne możliwości, pewność siebie
i pewność swoich wyborów, co z kolei przekłada się na naszą psychikę.
Według autorki
najlepszym kryterium oceny tego, czy dana rzecz ma z nami zostać czy nie, jest
fakt, czy dana rzecz sprawia nam radość. Otaczanie się jedynie takimi
przedmiotami pozytywnie wpływa na nasze życie i odbija się też na innych jego
sferach, niż tylko dobre samopoczucie w mieszkaniu.
W tym wszystkim
jest jakaś część prawdy, jednak nie zgadzam się z każdym słowem zawartym w
książce. Nie uważam, żeby samo sprzątanie miało aż tak ogromną moc sprawczą. Wszystko
zależy od sytuacji. Sprzątanie i porządkowanie naszej przestrzeni może
wspaniale oczyścić umysł, atmosferę, podnieść poziom zadowolenia, polepszyć
samopoczucie, popchnąć do działania i pomóc spojrzeć w siebie, odkryć to, czego
tak naprawdę oczekujemy od życia, jednak samo w sobie nie stanowi remedium na
wszystkie problemy.
Wiele elementów
‘Magii sprzątania’ jest dla mnie zbyt radykalnych lub zbyt fanatycznych. Nie
wyobrażam sobie rozstawania się z książkami czy ze zdjęciami. Obie te grupy
mają dla mnie tak ogromną wartość, że wyrzucanie ich to prawie barbarzyństwo.
Witanie się z domem i z rzeczami po powrocie? Każdorazowe opróżnianie torby z
całej jej zawartości i układanie wszystkiego na swoich sztywno wyznaczonych
miejscach, dziękując za pomoc w ciągu dnia? Nie. Nie wyobrażam sobie także
zwijania w rulony rajstop, czy skarpet oraz składania ubrań w taki sposób, aby
wszystko stało pionowo w szufladach. O stawianiu laptopa na półce pionowo, jak
książkę, nie wspomnę.
Nie zgadzam się
również z tym, aby trzymać na półkach ubrania pozasezonowe razem z sezonowymi.
Dzięki takiej praktyce w mojej szafie powstaje jeszcze większy chaos, więc
swoją sprawdzoną metodą dalej będę je rozgraniczać.
Nie zgodzę się z
tym, aby zrywać etykiety ze wszystkich opakowań, niezależnie od przeznaczenia.
Autorka tłumaczy, że pozwoli to uniknąć ciągłego atakowania nas informacją,
która na długi czas zostaje w podświadomości, uniemożliwiając nam osiągnięcie
spokoju wewnętrznego. Na etykietach są terminy ważności, składy, sposoby użycia
a w przypadku środków chemicznych odpowiednie ostrzeżenia i instrukcje. Nie
znalazły się tam bez powodu.
Marie odrobinę
rozjaśniła mi w głowie i przekazała kilka istotnych rzeczy o sensie całego
przedsięwzięcia, jakim jest oczyszczenie swojej przestrzeni. Pomimo wielu
błędów w druku i wrażenia, że mniej więcej połowa książki to ta sama treść
pisana innymi słowami, nie była to zła lektura. W jakiejś części okazała się
pomocna, jednak czy jest to książka którą musisz mieć? Raczej…nie. O wiele
bardziej podobała mi się propozycja wymieniona we wstępie, czyli ‘Elementarz
stylu’. Pomimo ograniczenia jedynie do kwestii garderoby, wyniosłam z niej o
wiele więcej niż z ‘Magii sprzątania’.
Czytaliście? Dajcie znać jakie są wasze wrażenia.
Kasia.
Słyszałam o tej książce, ale jakoś "nie czułam potrzeby". To znaczy, ja i tak należę do osób, które kochają minimalizm, nie zbieram, nie odkładam, pozbywam się wszystkiego co przez jakiś czas leżało nie uzywane. Potrafię wyrzucać nawet garnki i wałek do ciasta bo nie uzywam :D Jedynie kosmetycznie nie potrafię być minimalistką, ale prawda jest taka, że wcale nie zamierzam :) A zrywania etykiet sobie nie wyobrażam. Jak dla mnie to jest dość istotna sprawa i lubię czasem sobie przypomnieć zalecenia producenta czy właśnie sprawdzić termin ważności.
OdpowiedzUsuńRaczej omijam poradniki wszelkiego sortu, ale posiadanie takiej książki byyyć moożę mogłoby mieć sens w mojej nieuporządkowanej, chaotycznej codzienności (choć wątpię czy faktycznie by mi to pomogło). Niektóre z przykładów podanych przez Ciebie wywołały u mnie zwyczajnie śmiech - codzienne sprzątanie w torebce? Litości :D Wyrzucanie książek? Składanie rajstop ... brzmi jak mój najgorszy koszmar. Chyba jednak podziękuję i sama spróbuję uporać się ze źródłem mojego problemu, czyli lenistwem :)
OdpowiedzUsuńJa mam manię wyrzucania wszystkiego, co mi zalega, wię nie potrzebuję dodatkowej zachęty :)
OdpowiedzUsuńPo Twojej recenzji to ja bym chętnie ją przeczytała, chociaż mam podobne zdanie c o do Ciebie, to dziękowanie rzeczom mnie po prostu dziwi. Ale i tak jestem ciekawa. Ja akurat nie mam problemu rozstać się z książkami - których nie zamierzam więcej czytać, tak samo ze zdjęciami - które już dla mnie nic nie znaczą, z ex przyjaciółmi itd.
OdpowiedzUsuńTaka książka byłaby mile widziana w mojej kolekcji :)
OdpowiedzUsuńDla mnie tak samo. I nawet mi pasuje kolorystycznie do koloru ściany heh xD
UsuńTez mnie nie zaczarowala magia sprzątania
OdpowiedzUsuńBardzo bardzo potrzeuję oczyścić swoją przestrzeń i to już od jakiegoś czasu, mam plan, aby zrobić to na wiosnę bo dłużej nie wytrzymam: )
OdpowiedzUsuń