Witajcie!
W ostatnim czasie w moje ręce wpadło kilka ciekawych nowości
kosmetycznych – część z nich to uzupełnienie braków, część to produkty, które
mają pomóc mi w spełnieniu lub chociaż próbach spełnienia moich postanowień
pielęgnacyjnych KLIK, a część to mała nagroda dla siebie samej po obronie
inżyniera. Produkty te są ze mną już dłuższą chwilę, dlatego przy okazji postaram
się podzielić z Wami pierwszym wrażeniem, które na mnie wywarły.
Pielęgnacja włosów
W tym temacie już dawno na
blogu nie pojawiało się nic nowego. Wszystko za sprawą tego, że moja
pielęgnacja w tej dziedzinie od pewnego czasu jest dość ‘ustabilizowana’ i
trzymam się tego, co sprawdzone. Niestety, jako osoba, której stosunkowo szybko
nudzą się stosowane produkty, lubię sięgać po nowości. W ten oto sposób
zdecydowałam się na zakup kosmetyku, o którym ciągle mówi się dużo i głośno –
Philip Kingsley, Elasticizer. Jest to rodzaj odżywki, którą nakładamy na
określony czas przed myciem, z częstotliwością zależną od rodzaju i kondycji
włosów. Preparat ma widocznie wpłynąć na poprawę ich stanu, jednak po pierwszym
użyciu byłam nim zawiedziona – włosy były spuszone, haczące się, plączące,
pozbawione sypkości i blasku. Przy drugim użyciu efekt był o wiele lepszy,
jednak w tej chwili zdecydowanie nie zgadzam się aby był to produkt ‘cudotwórca’,
ponieważ rezultat w żadnym wypadku nie był spektakularny.
Dwa kolejne produkty z kategorii włosy to miniatury szamponu
oraz odżywki Kevina Murphy’ego – Angel Wash oraz Angel Rinse. Oba produkty
pachną obłędnie – szampon odrobinę bardziej kwiatowo, odrobinę herbaciano z
nutą bergamotki oraz cytrusów, natomiast odżywka pachnie deklikatnie słodko,
jak ciasteczka połączone z bergamotką i cytrusami. Bardzo je polubiłam za
opakowania (odrobinę nieporęczne, ale piękne), zapach i działanie.
Makijaż
Nowością w mojej kosmetyczce
jest kredka do brwi Soap&Glory Archery w odcieniu Blondshell. Z jednej
strony wyposażona w dobrą szczoteczkę, z drugiej w wykręcany, cieniuteńki
sztyft w idealnym, chłodnym odcieniu. Czymś zaskakującym dla mnie była
struktura/konsystencja kredki – nigdy nie miałam do czynienia z taką twardością
w tego typu kosmetykach. I w tym wypadku jest to zdecydowanie ogromnym plusem –
kredka się nie rozmazuje, nie jest zbyt miękka, woskowa, daje stuprocentową
kontrolę, pozwala na zachowanie precyzji i co najważniejsze – jest niesamowicie
wydajna. Po umalowaniu obu brwi mam wrażenie, że kredki nie ubywa i wykręcony
jej fragment ‘po’ jest takiej samej długości jak ‘przed’.
Korektor Clarins Instant Concealer w odcieniu 1 zajął
miejsce zużytego korektora z Catrice, Liquid Camouflage i z ręką na sercu mogę
powiedzieć, że jest to jeden z najlepszych, jeżeli nie najlepszy, korektor,
jakiego kiedykolwiek używałam. Przebił Catrice, przebił Nars, Helenę
Rubinstein, NYX i wszystkie inne, o których już nawet nie pamiętam. Nie jestem
pewna jedynie co do MAC, Pro Longwear Concealer, który kocham bardzo mocno,
jednak używałam go zbyt dawno, żeby móc w tej chwili cokolwiek zadeklarować,
bardzo ciekawi mnie jak wypadłoby ich porównanie. Korektor Clarins jest
cudownie kryjący, ma bardzo przyjemną, kremową konsystencję, która pomimo tego,
że nie wydaje się być zbyt lekka, cudownie stapia się ze skórą, nie tworzy
efektu ciastka, nie zbiera się w załamaniach i nie warzy się w ciągu dnia.
Kolejnym bardzo trafionym kosmetykiem do makijażu, który wpadł
ostatnio w moje ręce jest Krem BB z Golden Rose w odcieniu 1. Jest lekki,
świetnie kryje, idealnie stapia się ze skórą i daje naturalne, dość matowe,
choć lekko świetliste wykończenie, co bardzo mnie zaskoczyło – kremy BB zawsze
kojarzyły mi się z tłustą, lepką konsystencją, nadającą się jedynie dla osób z
suchą cerą, oraz z ‘mazaniem się’ po twarzy, niemożnością ich rozsmarowania bez
smug. Trwałość jak na tego typu produkt również w tym przypadku jest
rewelacyjna.
Fragment białego pudełka, widoczny na zdjęciu, to zestaw
startowy do manicure hybrydowego marki Semilac, o którym więcej napiszę
niedługo na blogu. Kupiłam go głównie z myślą o pedicure i pomocy w sprostaniu
mojemu noworocznemu postanowieniu o częstszym dbaniu o stopy. Do zestawu, w którym
oprócz lakieru bazowego, nawierzchniowego i jednego koloru, 026 My Love
dokupiłam dwa oddzielne – przepiękny nude Creamy Muffin oraz wyrafinowaną,
lekko złamaną, ceglastą czerwień Dirty Red.
Pielęgnacja twarzy i ciała
Pierwszy produkt z nowości pielęgnacyjnych to trio
miniaturowych maseczek do twarzy Thomasa Roth’a – dwie żelowe o właściwościach
kojących – ogórkowa i różana oraz jedna złuszczająca z enzymami z dyni, swoją
konsystencją przypominająca leciutki mus. Zdążyłam wypróbować jedynie dwie –
ogórkową, która niestety nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia oraz dyniową,
która najpierw urzekła mnie swoim zapachem dyniowej latte z cynamonem a później
swoim delikatnym, lecz skutecznym działaniem.
Krem pod oczy MAC, Mineralize Charged Water zakupiłam jako
uzupełnienie braków, głównie pod wpływem pozytywnych opinii w Internecie. Niestety
odrobinę się zawiodłam, ponieważ wydaje się być odrobinę zbyt lekki i za bardzo
silikonowy w konsystencji. Pomimo tego, że wypakowany jest mnóstwem dobroczynnych
ekstraktów nie daje mi takiego poziomu nawilżenia jakiego oczekiwałam.
Ostatnim produktem jest Otulający Scrub, Pat&Rub, który
wprost uwielbiam. Obłędny zapach, skuteczne działanie i ta miękkość, którą
zostawia na skórze, sprawiają, że jestem kupiona. Hasło „nowa skóra”, którym
reklamuje produkt producent jest w tym wypadku stuprocentowo trafione i
spełnione.
Dajcie znać czy używaliście któregoś z tych produktów. Jakie
nowości ostatnio pojawiły się u Was?
Kasia.
Z Twoich nowości znam tylko scrub Pat&Rub - jest świetny!
OdpowiedzUsuńMiałam chęć na tą kredkę Soap&Glory Archery tyle, że w odcieniu ciemniejszy. Ale jakoś mi przeszło. Bardziej kusiła mnie kredka Brow Definer albo Brow Wiz z ABH i postawiłam jednak na Brow Definer, która jest rewelacyjna :)
OdpowiedzUsuńTego scrubu nie lubię, denerwowała mnie tłusta powłoka :)
OdpowiedzUsuńKredkę z Soap&Glory mam oczywiście w planach :)
Zgadzam się z Twoim zdaniem na temat korektora Clarins - przez niego w ogóle nie używam podkładu :) nawet nieźle kryje pod oczami, ale na mnie nic nie działa ;)
Ah same perełki <3 Najchętniej podkradłabym wszystko :D Koniecznie muszę kupić ten korektor z Clarins! Jest na mojej liście od dawna, a skoro piszesz, że przebija nawet Narsa to musi być absolutna petarda :)
OdpowiedzUsuńU Ciebie zawsze same smakowite kąski :D Ten krem BB jest wart przetestowania mówisz? Myślisz, ze sprawdzi się przy suchej cerze?
OdpowiedzUsuńBardzo bym chciała coś z Pat&Rub. Obiecałam sobie że gdy tylko skończę to co mam to kupie cos od nich :)
OdpowiedzUsuńno no no ciekawa jestem PatandRub :D
OdpowiedzUsuńNarobiłaś mi ochoty na krem BB od Golden Rose:)
OdpowiedzUsuńps. zostaje u Ciebie na dłużej:)))