Pamiętacie jak zagraniczny YouTube kusił konturówką do ust
Charlotte Tilbury w odcieniu Pillow Talk? A może pamiętacie, że jej zamiennikiem
była konturówka Rimmel, Eastend Snob? Jeżeli odpowiedź brzmi ‘tak’, to
prawdopodobnie zdajecie sobie sprawę, że oba te produkty nie są dostępne w
Polsce, bo pewnie tak jak ja miałyście ochotę biec po nie do sklepu tu i teraz.
Całkiem niedawno i całkiem przypadkiem w swoich przepastnych szufladach udało
mi się jednak natknąć na coś, co śmiało można nazwać zamiennikiem konturówki z
Rimmela (a przy okazji Charlotte Tilbury), którą udało mi się kupić w Holandii.
Mowa o konturówce wodoodpornej Golden Rose o numerze 51.
Różnica w odcieniu jest na pierwszy rzut oka ledwie dostrzegalna i polega
jedynie na różnicy w temperaturze koloru – Golden Rose jest bardziej neutralna
w porównaniu do chłodnego Rimmela. Obie konturówki są niesamowicie trwałe i
dają matowe wykończenie bez zbytniego przesuszania ust.
Jakąkolwiek większą różnicę pomiędzy nimi dostrzec możemy w
formule, sposobie wyprofilowania końcówki, opakowaniu oraz cenie. Eastend Snob
jest bardziej kremowa i miękka, przez co aplikacja jest łatwiejsza (niestety
przez to również szybciej się zużywa), jej końcówka jest ścięta pod kątem
natomiast Golden Rose ma bardziej tępą i suchą konsystencję (jednak nie sprawia
to, że aplikacja jest w jakikolwiek sposób utrudniona), a jej końcówka jest
standardowa dla większości wysuwanych kredek – stożkowa.
Obie kredki nie wymagają temperowania ze względu na swoją
automatyczną formę. Obie są również z niskiej półki cenowej, jednak to Golden
Rose bije konturówkę Rimmel na głowę - jest praktycznie o połowę tańsza – 9,90
vs. ok 25 zł. Do tego możemy kupić ją zarówno stacjonarnie jak i przez Internet,
co sprawia, że raczej nie będę ronić łez po ‘Snobie z Eastendu’ :).
Lubicie konturówki, czy jednak obstajecie przy samych
pomadkach? :)
Kasia.
Świetny kolor! Zupełnie nie kojarzę tego Snoba, ale bardzo mi sie podoba efekt, ktory uzyskałas tą z Golden Rose. Po konturowki sięgam raczej od święta, ale Twoja chetnie bym przetestowała ;)
OdpowiedzUsuńja w sumie nie mam żadnej konturówki i używam samych pomadek :) ale cały czas zastanawiam się nad tymi z essence ale te które pokazujesz mają bardzo ładny odcień:)
OdpowiedzUsuńNie znam tej konkretnej konturówki, ale te, które pokazałaś, prezentują się dobrze. Goldern Rose nawet bardziej mi się podoba.
OdpowiedzUsuńobie pięknie wyglądają na ustach :)
OdpowiedzUsuńObie wyglądają pięknie na ustach, ja właśnie takie kolory bardzo lubię i w zasadzie tylko dla takich odcieni korzystam z konturówek.
OdpowiedzUsuńPodobną mam z Bourjois.
Nie przepadam za konturówkami, kojarzą mi się z latami 90-tymi i modą na obrysowywanie ust w mocnym brązie brrr....Twój post wskazuje jednak na to, że można je stosować i wyglądać naturalnie - super! Może wróci znów kosmetyk ten do łask, bo zdaje się, że jest zapomniany.
OdpowiedzUsuńBardzo ładny kolor. Ja w swoich zbiorach mam zaledwie trzy konturówki: 2 z Essence i 1 z Inglota i są tak dobre, że zostaanę chyba przy nich na długie lata;)
OdpowiedzUsuń