piątek, 6 września 2013

L'Oreal Rouge Caresse vs. Maybelline Color Whisper

Witajcie!


Witam na moim blogu, który powstał z chęci dzielenia się z Wami tym, co mi się podoba, co jest moją pasją, co mnie inspiruje i czym aktualnie żyję. Jeżeli miałabym opisać mojego bloga w kilku słowach, wybrałabym pewnie ‘urodowy’ i ‘lifestylowy’,  jakkolwiek banalnie by to dla niektórych nie brzmiało (dla mnie już trochę też ;) ). Więc...Cześć, nazywam się Kasia :).

Zgodnie z tym, co napisałam wyżej, dzisiaj podzielę się z Wami czymś, w czym się ostatnio zakochałam. Pomadko-błyszczyki lub pomadko-balsamy, jak kto woli. Idealne rozwiązanie dla dziewczyn, które wolą bardziej naturalny efekt na ustach oraz dla tych, które mają problem z przesuszającymi się ustami (czyli coś dla mnie!). Nie dają pełnego krycia, więc są bezpieczne, nie wymagają precyzyjnego obrysowania ust konturówką i spokojnie możemy malować się nimi bez lusterka.

Taka forma pomadki nie jest nowością na polskim rynku, pewnie wiele z Was ma w swojej kolekcji albo słyszało chociażby o Lip butters z Revlonu. Osobiście jakoś nigdy nie mogłam się do nich przekonać, nie podobały mi się kolory a cena też nie należy do zachęcających, więc szukałam dalej. 

Moim ostatnim odkryciem są pomadki L’Oreal Rouge Caresse oraz Maybelline Color Whisper.
Zacznijmy od tych drugich, czyli Maybelline Color Whisper. Co pisze o nich producent?

„Dla kogo? Dla kobiet, które nie boją się uwodzić kolorem Dzialanie: Color Whisper to seksowna przezroczystość koloru na Twoich ustach. Dzięki lekkiej, żelowej formule, światło swobodnie przepływa krawędzią ust nadając im kuszącego blasku.  Kolor frywolny, delikatny i zrazem intensywny, jak tajemnica szeptana na ucho. Odważ się, czasami szept znaczy więcej niż krzyk. EFEKT: Szept koloru na Twoich ustach”

Jak to zwykle z takimi opisami bywa, kogoś nieźle poniosła fantazja i niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Cała gama kolorystyczna składa się z 20 kolorów, w Polsce kupić możemy jedynie 12. Ja posiadam dwa kolory, 430 Coral Ambition oraz 620 Bare to Be Bold.

Coral Ambition to jasny, pastelowy brzoskwiniowo-różowy odcień. Pięknie wygląda zarówno do bladej, jak i opalonej skóry. Oba odcienie z tej serii można łatwo ‘budować’, dają błyszczące wykończenie, bez żadnych drobinek ani perły. 



w świetle dziennym


z lampą

Bare to Be Bold to nude o różowym, chłodnym zabarwieniu. Nadaje się raczej dla dziewczyn o jasnej karnacji i chłodnym typie urody, u innych może wyglądać nieco ‘trupio’ i ‘kredowo’.


w świetle dziennym


z lampą


Trwałość? Oczywiście, do pierwszego posiłku lub napoju. Z obu odcieni lepiej wypada Coral Ambition, z racji tego, że jest bardziej intensywny, trzyma się na ustach odrobinę dłużej. NA SZCZĘŚCIE, pomadkę możemy nałożyć ponownie zaraz po posiłku, niezależnie od miejsca i warunków, musiałybyście się naprawdę nieźle postarać, żeby zrobić sobie nimi krzywdę.
Cena regularna to ok. 28 zł w Rossmannie. Nie jest to mało, biorąc pod uwagę trwałość, dlatego warto polować na promocje. Dodatkowym minusem jest fakt, że pomadki mają tendencję do zbierania się w 'zagłębieniach' ust.


Z racji tego, że powoli ogarnia mnie jesienny nastrój, zaczynam rozglądać się za ciemniejszymi kolorami. Osobiście nie czuję się komfortowo w ‘mocnych’, wyrysowanych ustach, nie podobam się sobie z czerwonymi ustami (i to już przestała być kwestia doboru odpowiedniego odcienia…), to po prostu nie dla mnie. Padło na lekkie bordo w wersji lip butter. Ani Maybelline, ani Revlon nie miały w swojej ofercie koloru, którego szukałam, więc wybrałam L’Oreal Rouge Caresse. 403 Hypnotic Red to był strzał w dziesiątkę.

Według producenta:
„Ekstremalna miękość i gładkość.Połączenie polimeru, nadającego aksamitny efekt,z masłem jojoba pozwala uzyskać niezwykle miękką i bardzo zmysłową konsystencję.Wyjątkowa lekkość i delikatność.Konsystencja delikatnie otula usta, przynosi uczucie komfortu i pozwala na optymalne rozprowadzenie pomadki podczas aplikacji. Usta są miękkie i wyglądają zmysłowo. Ochrona ust.Utworzona na ustach warstwa stanowi skuteczną barierę przed ich wysuszaniem. Usta są chronione przed wysuszeniem i nawilżone aż do 6 godzin*.* Test instrumentalny.

Cała gama obejmuje 16 odcieni, lecz dostępna jest ona jedynie w Rossmannach z PEŁNĄ, podwójną szafą L’Oreal, czyli też nie wszędzie.

Kolor 403 Hypnotic Red to chłodne bordo, kolor również można łatwo ‘budować’. Daje lśniące wykończenie dzięki polimerom oraz substancjom natłuszczającym i nawilżającym. W opakowaniu widoczne są czerwone błyszczące drobinki, na ustach ich nie widać, co dla mnie jest plusem, nie daje efektu perły.


w świetle dziennym


z lampą

Jest bardziej trwały niż Color Whisper, sam blask schodzi dość szybko, ale kolor wytrzymał u mnie nawet pół dnia, ‘zjadł’ się lekko ze środka ust, został przy krawędziach.
W przeciwieństwie do Maybelline, Rouge Caresse pachnie, ma lekko malinowy zapach, który na szczęście jest delikatny i szybko ginie na ustach, co dla mnie również  jest plusem.
Minus? Przede wszystkim ceeeena! Kosztuje mniej więcej tyle, co Revlon, czyli ponad 40 zł. Dużo, dlatego warto polować na promocję. Dodatkowo łatwo ‘zepsuć’ pomadkę przy otwieraniu, zatyczka ma podwójną krawędź, która u mnie praktycznie za każdym razem wbija się w sztyft : (.

L’oreal i Maybelline nie wysuszają ust, nadają się do codziennego stosowania, zawsze i wszędzie.  L’oreal wydaje się być bardziej nawilżający, na jego korzyść przemawia również większa trwałość, lecz po części jest to pewnie zasługa koloru. Maybelline wygrywa pod względem ceny, ale w jego polskiej ofercie niestety nie ma tak ciemnych odcieni. Jeżeli nie polujecie, tak jak ja, na ciemniejsze kolory w takiej formule i nie chcecie wydawać zbyt dużo pieniędzy, warto skupić się na tańszym odpowiedniku ponieważ oba produkty mają bardzo podobne działanie i efekt. Oba produkty mają również niestety tendencję do brudzenia opakowań, co widać na zdjęciu. Tym, którzy lubią testować, polecam oba, u mnie spisują się świetnie i są pierwszymi pomadkami, które codziennie mam w torebce.






Próbowałyście? Co sądzicie?
Pozdrawiam Was gorąco!
Kasia




9 komentarzy:

  1. ooo..cos dla mnie,super post:)

    OdpowiedzUsuń
  2. O Maybelline słyszałam, ale jeszcze nie próbowałam, bo wykańczam swoje 2 Ingloty. Na pewni wypróbuję, bo pięknie wyglądają na ustach i do tego te nawilżanie, mmm... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie miałam:)
    Ale witam serdecznie w gronie blogerek:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pomadki z maybelline są świetne :) mam kolor oh la lilac ale po przeczytaniu Twojego postu chyba sie skusze jeszcze na coral ambition :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też chciałam kupić Oh la lilac, ale niestety nie wyglądałam w nim dobrze :(

      Usuń

Dziękuję za Twój komentarz :).

Bardzo proszę o niedodawanie linków służących autopromocji w komentarzach, każdy tego typu wpis będzie usuwany.