środa, 16 września 2015

Maybelline Color Tattoo 24H - 55 Immortal Charcoal, 91 Creme de Rose, 98 Creamy Beige.



Witajcie!


   Cienie do powiek Maybelline Color Tattoo 24H śmiało mogę nazwać jednymi z najlepszych (i na pewno moich ulubionych) kosmetyków, które znajdziemy w drogeriach. Ich cudowna kremowo-żelowa konsystencja sprawia, że aplikacja jest niesamowicie łatwa i przyjemna, do tego szybka i niewymagająca – nawet roztarte palcami wyglądają pięknie. Lekka formuła ułatwia budowanie koloru, który z każdą kolejną warstwą zyskuje na głębi bez ryzyka ‘wałkowania’ się cienia na powiece. Świetna trwałość sprawia, że oprócz indywidualnego stosowania cienie idealnie spisują się jako baza pod produkty o bardziej suchej konsystencji, które dodatkowo ją przedłużają. Nie zastygają zbyt szybko, dzięki czemu bardzo łatwo się z nimi pracuje, jednak kiedy już zastygną bardzo ciężko ruszyć je z powieki.





   Oprócz 6 odcieni z kolekcji podstawowej, marka postanowiła wprowadzić na polski rynek 4 nowe, odcienie z serii Creamy Mattes – Creme de Nude jasny, naturalny odcień o żółtawym zabarwieniu, Creme de Rose - jasny beż o różowawych tonach, Creamy Beige – jasny brąz oraz Vintage Plum – szarawy fiolet. Szeregi swojej kosmetyczki poszerzyłam o dwa odcienie z nowej kolekcji – Creme de Rose oraz Creamy Beige plus jeden z wersji podstawowej – Immortal Charcoal.

   Zaczniemy od najciemniejszego odcienia czyli Immortal Charcoal nr 55. To przepiękny błyszczący grafit, którym wyczarujemy na powiece efekt od delikatnej szarawej mgiełki koloru do mocnego, połyskującego, nasyconego odcienia. Świetnie nadaje się do makijażu dziennego jak również mocniejszego, wieczorowego smoky eye. Jak wszystkie kolory z gamy Color Tattoo świetnie się blenduje i ciężko zrobić sobie nim krzywdę.




   Creamy Beige nr 98 – pierwszy przedstawiciel nowej kolekcji z moim posiadaniu to jasny brąz, który pomimo tego, że z założenia ma posiadać matowe wykończenie, zawiera w sobie mnóstwo mikroskopijnych drobinek, które po nałożeniu na powiekę stają się jednak praktycznie niewidoczne. W słoiczku początkowo sprawiał wrażenie lekko ciepłego brązu, jednak na powiece (oraz na swatchu) wygląda na bardziej chłodny odcień. Oba produkty z serii Creamy Mattes mają odrobinę bardziej kremową konsystencję niż te z serii pierwotnej, przez co jeszcze łatwiej się z nimi pracuje.





   Ostatni cień to Creme de Rose nr 91 – jasny beż z delikatnymi brzoskwiniowymi oraz różowymi tonami, o zdecydowanie chłodnej tonacji nałożony na powiekę praktycznie się w nią wtapia, dzięki czemu sprawdzi się idealnie jako baza pod cienie suche. Sam w sobie jest zbyt jasny i naturalny aby stworzyć na powiece mocniejszy kolor, dlatego świetnie nada się dla osób, które wolą bardzo naturalny makijaż i potrzebują jedynie lekkiego rozjaśnienia i ujednolicenia powieki. Przy mojej jasnej, chłodnej karnacji na powiece jest niemal niezauważalny.  







od dołu: Creme de Rose, Creamy Beige oraz Immortal Charcoal. 






Lubicie Color Tattoo? Jaki odcień jest Waszym ulubionym?

Kasia.

10 komentarzy:

  1. Mam tylko słynny On And On Bronze, ale z pewnością zakupię inne kolory, bo to jeden z moich najczęściej używanych cieni. Genialny!

    OdpowiedzUsuń
  2. mnie z tej kolekcji nowych matowych odcieni najbardziej podoba się creme de nude i creme de rose :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Posiadam standardowo On and On Bronze i szczerze mówiąc dawno go nie używałam, latem po prostu nie zawracałam sobie głowy cieniami. Z nowej kolekcji podobają mi się oba - Creme de Rose i Creamy Beige, fajne neutralne kolory, szczególnie tego ciemniejszego jestem ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  4. ja uwielbiam odcień nude pink ( amerykańska wersja) chyba odpowiednik creme de rose :) a na 2 miejscu chyba one an on bronze :)

    OdpowiedzUsuń
  5. creamy beige wygląda interesująco. możliwe, że się na niego skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. chyba jestem jedna z nielicznych osob, ktore za nimi nie przepadaja - dla mnie sa bardzo suche, ale kupię i sprobuje - moze cos sie zmienilo?

    OdpowiedzUsuń
  7. Creme de rose - odcień stworzony dla mnie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. mam już sporą kolekcję tatuaży, mogę nawet powiedzieć, że jestem ich fanką :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękne z nich trio! Uwielbiam cienie kremowe, choć tych akurat okazji poznać jeszcze nie miałam. Wierzę jednak, że dobre recenzje nie powstają bez powodu :)

    OdpowiedzUsuń
  10. De rose jest piękny uwielbiam ten odcień ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :).

Bardzo proszę o niedodawanie linków służących autopromocji w komentarzach, każdy tego typu wpis będzie usuwany.