piątek, 17 kwietnia 2015

Uwaga, bubel! The Balm, Cheater Mascara.

Witajcie! 



   Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam w drogerii szczoteczkę tego tuszu byłam wprost zachwycona. Uwielbiam duże, klasyczne szczoteczki, które dają na moich rzęsach bardzo pożądany, dość intensywny efekt. Do tego The Balm, renomowana firma, czemu nie? Skusiłam się. To, co zobaczyłam przy pierwszym użyciu bardzo mnie zaskoczyło i nie powiem, żeby była to pozytywna niespodzianka.








   The Balm, Cheater Mascara to tusz, który według producenta ma dodawać rzęsom objętości, ma je zagęszczać oraz wydłużać. Niestety produkt totalnie się u mnie nie sprawdził. Szczoteczka jest mocno zbita i sztywna, przez co nie 'wchodzi' w rzęsy i jedyne co na nich zostawia to cieniusieńka warstewka tuszu, dająca BARDZO naturalny efekt, niestety dla mnie za bardzo. Przez dość suchą konsystencję tuszu przy kolejnych warstwach otrzymujemy nieestetyczne grudki, rzęsy się sklejają a przedłużające włókna osiadają w dość przypadkowych i niechcianych miejscach. Przy próbie wyczesania ich dokładamy jeszcze więcej grud i jeszcze bardziej sklejamy rzęsy. Trwałość również jest mizerna, osypuje się po kilku godzinach. 

















   Jeżeli szukacie tuszu, który daje bardzo naturalny efekt, prawie niewidoczny, możecie spokojnie kupić coś za mniejsze pieniądze w drogerii, 51 zł to zdecydowanie za dużo.  Ten egzemplarz nie jest wart żadnych pieniędzy. 

   Na zdjęciach wygląda źle, jednak nie oddają one w 100% tego, jak bardzo źle wygląda to w rzeczywistości. Tym bardziej jestem wściekła bo lubię The Balm i nie spodziewałam się po nich takiej ciekawostki. 


Pozdrawiam, trzymajcie się ciepło,
Kasia.

2 komentarze:

  1. Najlepiej wygląda na środkowym zdjęciu, choć mógłby być dużo bardziej wyrazisty! Szkoda, że się zawiodłaś :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja już mam swojego ulubieńca od Bourjois :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :).

Bardzo proszę o niedodawanie linków służących autopromocji w komentarzach, każdy tego typu wpis będzie usuwany.