wtorek, 3 grudnia 2013

Phenome Luscious Hydrating Cream - recenzja.

Witajcie!


   „Aksamitny i bogaty krem do codziennej pielęgnacji skóry suchej i bardzo suchej, opracowany na bazie ekologicznych wód roślinnych, organicznych olejów oraz naturalnych ekstraktów. Intensywnie nawilża, wiąże wodę w naskórku, tworzy długotrwałe rezerwy wilgoci, likwidując odczucie spięcia i dyskomfortu. Drobne linie i nierówności ulegają wygładzeniu, skóra zostaje pobudzona do regeneracji, zabezpieczona przed aktywnością wolnych rodników. Wzmocniony płaszcz lipidowy chroni przed utratą wilgotności oraz negatywnym działaniem czynników środowiska zewnętrznego. Skóra odzyskuje równowagę, staje się elastyczna, gładka i miękka w dotyku, zachwyca naturalnym blaskiem i witalnością.” Brzmi jak krem idealny… Jeżeli jesteście ciekawe, czy naprawdę nim jest – zapraszam na recenzję :).



____________________________






_____________________


   Produkt zamknięty jest w estetycznym (ale mało higienicznym) słoiczku z ciemnego szkła, co ma na celu ochronę składników przed utratą ich właściwości.

   Konsystencja kremu jest dość gęsta, dobrze się rozsmarowuje. Ma ziołowy, mało przyjemny, wręcz ‘szpitalny’ zapach.

   Jeżeli chodzi o samo działanie… Ma w sobie czegoś za dużo i czegoś za mało jednocześnie. Według mnie do pielęgnacji skóry suchej i bardzo suchej krem się zupełnie nie nadaje, ponieważ z nawilżeniem mojej, mieszanej, nie potrafi sobie wystarczająco poradzić. Z drugiej strony jednak jest mistrzem jeżeli chodzi o pozostawianie na twarzy dziwnej, woskowo-tłustej warstwy, która się w ogóle nie wchłania. Owszem, likwidował spięcie skóry, jednak nie nawilżał jej dostatecznie. Czasem musiałam nałożyć dodatkową warstwę ponieważ jedna mi nie wystarczała. Nie zauważyłam aby ‘drobne linie i nierówności’ uległy wygładzeniu. Krem nie przyniósł mi żadnych zauważalnych efektów, ledwie dał radę ze spełnieniem swojej podstawowej funkcji. W zależności od tego czy i co nakładamy pod, potrafi się zrolować.

   Jego plusem na pewno jest skład – w 98.2 % naturalny. Nie zawiera silikonów i parafiny, co jest dla mnie bardzo ważne. Pomimo faktu, że na twarzy pozostaje ta dziwna niewchłaniająca się warstewka, krem nie spowodował u mnie wysypu zaskórników, za co niezmiernie go cenię. Jego wydajność również jest atutem. 

   Biorąc pod uwagę stosunek ceny do jakości – zupełnie nieadekwatny ( 126 zł ).
   Podsumowując, krem dostaje ode mnie subiektywną 3 na ogromnych szynach. Być może gdybym nie miała takich problemów z cerą i ze znalezieniem kremu, który mnie nie ‘zapcha’, byłby on z miejsca skreślony, ja jednak zostawiam przed nim otwarte drzwi. Odradzam go osobom z suchą cerą, wydaje mi się, że byłaby to totalna strata pieniędzy, nazwa (luscious – bardzo bogaty), tak jak i cena, zdecydowanie nie są zbyt dobrze dobrane. Jeżeli nie będę musiała – na pewno do niego nie wrócę, chyba, że naprawdę nie znajdę nic lepszego, w co szczerze wątpię…



Pozdrawiam, trzymajcie się ciepło,
Kasia.




3 komentarze:

  1. Nie miałam do czynienia (jeszcze) z Phenome :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Siema :D fajny blog :D razem z Heleną z helenabloguje.blogspot.com założyłyśmy grupe ''Białostoccy Blogerzy i Blogerki'' jeżeli chciałabys do nas dołączyć niżej będzie link. Pozdrawiam xD
    https://www.facebook.com/groups/433771900057588/

    OdpowiedzUsuń
  3. ależ on pięknie wygląda♥ ale z tego co czytam to na pewno się na niego nie skuszę:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :).

Bardzo proszę o niedodawanie linków służących autopromocji w komentarzach, każdy tego typu wpis będzie usuwany.