czwartek, 5 stycznia 2017

Ulubieńcy grudnia 2016.



Witajcie!







   Grudzień był dla mnie czasem idealnej harmonii pomiędzy natłokiem pracy i odpoczynkiem. Ominęła mnie negatywna świąteczna gorączka. Od jakiegoś czasu skutecznie udaje mi się odchodzić od ‘tradycji’ - nie przewracam całego domu do góry nogami, nie zaglądam w każdy możliwy kąt ze ‘ścierą’ i nie rzucam się w wir zakupów spożywczych. Bardziej w tym okresie cenię sobie spokój, wyciszenie się. Nie zmuszam się tylko dlatego, że ‘tak trzeba’. Bo nie trzeba. 12 potraw na stole nie było i okazało się, że nic się nikomu z tego powodu nie stało :). Czasami zauważenie takich prostych rzeczy zajmuje lata, jednak lepiej późno niż wcale i z takich świąt ‘po swojemu’ i bez spiny właśnie cieszę się najbardziej.
   Grudzień to też taki czas, kiedy zbiera mi się najwięcej prezentów – do tych Katarzynkowych z końcówki listopada dochodzą te świąteczne, dlatego z reguły w tym czasie moje kosmetyczne zbiory zasila najwięcej ciekawych nowości. Przetestowałam, zakochałam się i dziś właśnie o tym :).





   Stara miłość nie rdzewieje, czyli zaczynam od wielkiego powrotu. Testując ciągle nowe kosmetyki bardzo łatwo zapominam o tych starych, dobrych. Po czasie nudzę się nawet najcudowniejszym produktem, ciągle szukam czegoś nowego. Był podkład L’Oreal Infallible, był krem BB z Golden Rose, był HD Liquid Coverage z Catrice, jednak nic tak naprawdę nie przebije starego, dobrego Double Wear Light, Estee Lauder. Na mojej twarzy najlepiej wygląda rozprowadzony palcami, wtedy jest jak druga skóra. Pięknie utrzymuje się w ciągu dnia i wygląda niesamowicie naturalnie. Nawet kiedy zaczyna schodzić z twarzy robi to z klasą, równomiernie, ciągle zapewniając skórze piękny wygląd.

   Paleta Urban Decay Naked Ultimate Basics to jedyne cienie, których używam obecnie do makijażu oczu. Od ponad miesiąca. Uwielbiam cienie UD za świetną jakość, bardzo przyjemną konsystencję i łatwość pracy. Łączą się ze sobą i rozcierają jak marzenie. Zestawienie kolorystyczne tej palety jest perfekcyjne, nie ma w niej odcienia, którego bym nie użyła. Chociaż nie jestem zwolenniczką róży, fioletów czy niebieskości na powiekach, te z palety są tak dopracowane i dopasowane do reszty, i na tyle delikatne i stonowane, że przestałam się ich bać, używam i wyglądają wspaniale.





   MAC Velvet Teddy to ciemniejszy, odrobinę cieplejszy i brązowy brat Honeylove. Uwielbiam matową formułę pomadek MAC, jest bardzo wybaczająca i potrafi poprawić wygląd najbardziej suchych i spękanych ust. Kremowa, komfortowa i długotrwała. Kocham oba kolory, jednak to Velvet Teddy w ostatnim czasie częściej gości na moich ustach.






   Na koniec trzy produkty jednej marki, które nie mogły się tu nie znaleźć. Ministerstwo Dobrego Mydła do niedawna znał chyba każdy, tylko nie ja, w końcu nadrobiłam zaległości. Jest to marka, która zdecydowanie zasłużyła sobie na dobrą prasę – inicjatywa, opracowanie graficzne, stylistyka, filozofia, składy, zapachy, działanie, ceny – kocham wszystko, wszystko. Peeling śliwkowy urzekł mnie oczywiście zapachem słodkiej (suszonej, pieczonej?) śliwki, bardzo komfortowy i odprężający zmysły. Jest dość zbity a co za tym idzie – wydajny. To nie jest peeling, który wystarczy na 3-4 zabiegi, nacieszymy się nim zdecydowanie dłużej. Pełen maseł i olejków wspaniale pielęgnuje skórę, jest miękka, zadbana, odżywiona i pięknie pachnąca. Olejek śliwkowy o podobnym zapachu uwielbiam wcierać w końcówki włosów i wmasowywać wieczorem w skórę twarzy jako ostatni etap pielęgnacji. Półkule do kąpieli to mistrzostwo świata – pachną obłędnie, zawierają mleko, masło shea i bogactwo olejów, dzięki którym skóra po kąpieli nie potrzebuje niczego innego. Miód, mleko i owies oraz wersja czekoladowa sprawdziły się genialnie, teraz czaję się już na inne warianty.


Jak minął Wam grudzień i co było Waszym ulubieńcem? :) 
Kasia.






7 komentarzy:

  1. Paletka cieni wygląda pięknie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na Velvet Teddy mam ochotę od dawien dawna, a MDM po prostu ubóstwiam - olejek śliwkowy wymiata :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na paletkę od Urban Decay zaczajam się od dłuższego czasu. Teraz chciałam sobie kupić super błyszczyk owej firmy w odcieniu cieplutkiego pomarańczku, jednak ktoś sprzątnął mi ostatnią sztukę sprzed noska na sklepie internetowym Sephory. :(

    Pozdrawiam cieplutko i dodaję do obserwacji :)

    Kalamira92 blog

    OdpowiedzUsuń
  4. Obłędna jest ta paleta :) A półkule mam i czeka sobie w kolejce, może dziś ją wykorzystam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ta paletka cieni to prawdziwe cudeńko ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dostałam na święta paletkę UD Naked 2 i potwierdzam zachwyty nad jakością cieni - mam ochotę na więcej!
    Peeling śliwkowy czeka w kolejce na użycie :)
    Jakiś czas temu dostałam pomadkę matową z MAC (wstyd, nie pamiętam nazwy, ale kolor bardzo podobny), i faktycznie rozprowadza się idealnie, a miałm spore obawy. Miłe zaskoczenie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Peeling do ciała bardzo lubię, czytałam opinie , że jest za suchy, ale dla mnie jest idealny.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :).

Bardzo proszę o niedodawanie linków służących autopromocji w komentarzach, każdy tego typu wpis będzie usuwany.