poniedziałek, 27 kwietnia 2015

piątek, 17 kwietnia 2015

Uwaga, bubel! The Balm, Cheater Mascara.

Witajcie! 



   Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam w drogerii szczoteczkę tego tuszu byłam wprost zachwycona. Uwielbiam duże, klasyczne szczoteczki, które dają na moich rzęsach bardzo pożądany, dość intensywny efekt. Do tego The Balm, renomowana firma, czemu nie? Skusiłam się. To, co zobaczyłam przy pierwszym użyciu bardzo mnie zaskoczyło i nie powiem, żeby była to pozytywna niespodzianka.








   The Balm, Cheater Mascara to tusz, który według producenta ma dodawać rzęsom objętości, ma je zagęszczać oraz wydłużać. Niestety produkt totalnie się u mnie nie sprawdził. Szczoteczka jest mocno zbita i sztywna, przez co nie 'wchodzi' w rzęsy i jedyne co na nich zostawia to cieniusieńka warstewka tuszu, dająca BARDZO naturalny efekt, niestety dla mnie za bardzo. Przez dość suchą konsystencję tuszu przy kolejnych warstwach otrzymujemy nieestetyczne grudki, rzęsy się sklejają a przedłużające włókna osiadają w dość przypadkowych i niechcianych miejscach. Przy próbie wyczesania ich dokładamy jeszcze więcej grud i jeszcze bardziej sklejamy rzęsy. Trwałość również jest mizerna, osypuje się po kilku godzinach. 

















   Jeżeli szukacie tuszu, który daje bardzo naturalny efekt, prawie niewidoczny, możecie spokojnie kupić coś za mniejsze pieniądze w drogerii, 51 zł to zdecydowanie za dużo.  Ten egzemplarz nie jest wart żadnych pieniędzy. 

   Na zdjęciach wygląda źle, jednak nie oddają one w 100% tego, jak bardzo źle wygląda to w rzeczywistości. Tym bardziej jestem wściekła bo lubię The Balm i nie spodziewałam się po nich takiej ciekawostki. 


Pozdrawiam, trzymajcie się ciepło,
Kasia.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Ulubiony lakier do paznokci na wiosnę.

Witajcie!


   Wybór koloru lakieru do paznokci wydaje się być najbardziej banalną rzeczą na świecie, jednak jak na prawdziwą kobietę przystało, nie zawsze wiem czego chcę i to co powinno być prościzną zamienia się niekiedy w niezły dylemat. W takich sytuacjach zawsze sięgam po to, co dobre i sprawdzone. Kiedy przychodzą cieplejsze dni, jak pewnie wiele z Was, wybieram jaśniejsze i bardziej żywe kolory. Dziś zapraszam na post o jednym z nich, który skutecznie podbił moje serce i sprawił, że to właśnie po niego sięgam w 'kryzysowych' sytuacjach. 









   Mój ulubieniec na wiosnę i lato to Anny w kolorze 172 Upper East Side Chic. Ma wspaniały odcień koralu z idealną domieszką różu, co sprawia, że nie jest zbyt pomarańczowy. Bardzo dobrze kryje już przy jednej grubszej warstwie, dwie w zupełności wystarczą. Świetnie się trzyma, u mnie minimum 5 dni bez odprysków. Jego pojemność to 15 ml. Jest to lakier, którego zdecydowanie w całej swojej 'karierze' zużyłam najwięcej :). Jak widzicie buteleczka jest po przejściach, lakier w swojej kolekcji posiadam już od ok 3 lat i dopiero niedawno zaczął gęstnieć, dodatkowo nie polecam odkręcania nakrętki zębami ;).













Dajcie znać jakie są wasze ulubione wiosenne kolory :)
Pozdrawiam, trzymajcie się ciepło
Kasia.

wtorek, 7 kwietnia 2015

Denko #1 2015.

Witajcie!



   Pudełko z zużytymi kosmetykami postanowiło się oficjalnie nie domknąć więc czas najwyższy na pierwsze w historii tego bloga denko! Zapraszam na zużycia i mini recenzje :).






___________________________________________________________________






   Aloesowa maska NaturVital to mój absolutny ulubieniec wszechczasów. Używam jej po każdym myciu zamiast odżywki, moje włosy ją po prostu kochają. 

   Pianka do demakijażu oczu, Natura Siberica. Trochę nie bardzo rozumiem co producent miał na myśli tworząc piankę do demakijażu oczu oraz oddzielną piankę (niebieskie opakowanie) do mycia twarzy, z którą polubiłam się o wiele bardziej. Do tej, pomimo tego, że ze zmywaniem makijażu i myciem twarzy radzi sobie dobrze, niestety, już nie wrócę. Po prostu nie zaiskrzyło.

   Ulubiony płyn micelarny z Garniera. Cena, pojemność, działanie - wszystko jak najbardziej na tak :).

   Krem do twarzy Bioderma Tolerance Plus do cery alergicznej lub bardzo wrażliwej. Producent obiecywał, że ten specyfik zmniejszy nadreaktywność zakończeń nerwowych na twarzy przez co zaczerwienienie, podatność na alergie i podrażnienie zostaną zniwelowane. Nie zauważyłam żadnych innych efektów poza nawilżeniem. Wydaje mi się, że Bioderma dużo swoich kremów opiera na podobnej bazie, próbowałam już kilku i każdy z nich miał podobną formułę i zostawiał na twarzy dziwny tłustawy film, który nie chciał się wchłonąć. Jak na zwykły nawilżacz według mnie kosztuje troszkę za dużo (ok 60 zł).

   Szampon oczyszczający z Toni&Guy spisał się naprawdę nieźle. Dobrze oczyszcza a przy tym nie wysusza moich włosów.







   Kremy na dzień i na noc do cery mieszanej Natura Siberica spisują się u mnie bardzo dobrze a do tego są w przystępnej cenie. Nie zapychają, nie powodują dziwnych wysypów ani nic z tych rzeczy. Tak się polubiliśmy, że już nie pamiętam ile tak naprawdę opakowań zużyłam.

   Serum przeciwstarzeniowe dla cery mieszanej, Planeta Organica również bardzo przypadło mi do gustu. Bardzo dobrze nawilżało i świetnie współgrało z kremem na dzień oraz podkładem. 

   Żel do twarzy Physio z Tołpy był niezły, jednak odrobinę zbyt wysuszający, dlatego wątpię, że kiedykolwiek do niego wrócę. Znalazłam już coś lepszego na jego miejsce.

   Suchy szampon Batiste do włosów blond również się u mnie nie sprawdził, głównie dlatego, że był o wiele za jasny i zbyt żółty. Zostawiał na moich włosach bardzo nieestetyczną warstwę, przez co fakt, że użyłam suchego szamponu był tak widoczny i oczywisty, że równie dobrze mogłabym wypisać to sobie na czole.







   Woda winogronowa z Caudalie nie zrobiła na mnie wrażenia. Pachnie troszkę jak rodzynki, nie zauważyłam ani łagodzenia, ani nawilżenia, tak właściwie nie zauważyłam niczego. Raczej do niej nie wrócę.

   Eau De Beaute, Caudalie z kolei mnie oczarowała. Pomimo hektolitrów alkoholu w składzie rozkochała mnie od pierwszego psiknięcia. Zapach, chłód na twarzy, odświeżenie, mmm...Coś wspaniałego.

   All About Eyes Rich Clinique to mój ulubiony krem pod oczy. Stosuję go głównie na noc (ze względów oszczędnościowych), chociaż pod makijażem sprawdza się świetnie.

   Serozinc, La Roche-Posay to woda termalna z cynkiem. Lubię ją za to jak łagodzi podrażnienia i stany zapalne.

   Nuxe Reve de Miel jest moim ukochanym basamem do ust. Nic tak nie radzi sobie z ich nadmierną, stałą, upierdliwą, natrętną i wredną suchością. Wart każdego grosika.




Coś się kończy, coś się zaczyna - zbieranie zaczynam od nowa :)
Pozdrawiam, trzymajcie się ciepło,
Kasia.

czwartek, 2 kwietnia 2015

Ulubieńcy marca 2015.

Witajcie!



  Marzec minął w mgnieniu oka, nim się obejrzałam nadszedł kwiecień a razem z nim pora na ulubieńców. W tym miesiącu mam ich dla Was jedynie pięcioro, głównie dlatego, że w tej kwestii niewiele zmieniło się od lutego. 













   Silikonowa szczoteczka soniczna Foreo - myję nią twarz dwa razy dziennie i w mojej cerze bardzo skłonnej do zanieczyszczeń i naczynkowej widzę naprawdę dużą poprawę. Więcej na pewno napiszę o niej w recenzji.

   Peeling kawitacyjny - dzięki niemu moja skóra staje się gładka, świeża, oczyszczona, promienna - wygląda bardzo zdrowo. Stosuję go mniej więcej dwa razy w tygodniu i jestem bardzo zadowolona z efektów. Więcej o tym urządzonku postaram się napisać w oddzielnej recenzji.








   Tusz Miss Sporty Studio Lash IncrediBall w pomarańczowym opakowaniu przypadł mi do gustu równie mocno, jak nie mocniej, jak jego brat w różowym opakowaniu. Ma ciekawą silikonową szczoteczkę zakończoną kulką, dzięki czemu łatwiej nim manewrować w kącikach. 

   Kredka Max Factor, 05 Caramel Rage - piękny kolor, idealny na dzień, bardzo trwała - tak szybko zastyga, że wystarczy sekunda a poprawki już nie są możliwe :P. 









   Cień Milani Bella Bronze - nakładałam go dzień w dzień przez większość marca razem z czarną kreską na linii rzęs, a to mówi samo za siebie :).




Co Wam najbardziej przypadło do gustu w marcu? Chętnie poznam Waszych ulubieńców.
Pozdrawiam, trzymajcie się ciepło,
Kasia.